Precyzyjna godzina katastrofy TU-154 pod Smoleńskiem jest do ustalenia Nawiązując co do sekundy na podstawie czarnych skrzynek - zapewnia generał Anatol Czaban, szef szkolenia Sił Powietrznych, podwładny pochowanego dziś generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych.
Premier Donald Tusk przyznał dziś, że być możze do katastrofy doszło o 8.41. Początkowo za godzinę rozbicia samolotu uważano godzinę 8.56.
- Nie można precyzyjnie powiedzieć, czy piloci prezydenckiego samolotu zaryzykowali, jeśli świadomie zeszli poniżej bezpiecznej wysokości. Ustalenia tego faktu jest niezwykle trudne - mówi generał.
Zastanawia się, czy mogło dojść do sytuacji, iż pilot i wieża się nie dogadali. – Wiedzieliśmy, że na tym lotnisku są trudności z angielskim, ale major Arkadiusz Protasiuk doskonale znał język rosyjski - mówi Czaban.
Doskonale znał też maszynę. Wcześniej lądował nie tylko na lotnisku w Smoleńsku, ale również pilotował maszynę, kiedy leciała na okresowe przeglądy.
Anatol Czaban mówi, że mogło dojść do niespodziewanej zmiany pogody. - Mogło tak być, bo teren lotniska jest terenem bagnistym, a samo lotnisko położone jest na wzgórzu. W godzinach rannych często pojawia się tam mgła - mówi.
Wspomina, że godzinę wcześniej lądował tam inny samolot. - Polski samolot trafił w moment szybko zmieniających się warunków pogodowych - dodaje.
Czaban wyklucza naciski na pokładzie samolotu. - Samolotem zawsze rządzi kapitan samolotu (od wejścia na pokład do zejścia z niego). - Decyzje kapitana są niepodważalne - mówi.
"Między bajki" można również włożyć przelot innego samolotu. Wykluczono również zamach terrorystyczny.
Według Czabana trudno jest określić termin zakończenia śledztwa w tej sprawie.
Rozmawiał Paweł Wojewódka
(łk/ag)