Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Izabella Mazurek 22.10.2010

Budzą się psychopaci

- Polityk to zawód podwyższonego ryzyka, a Polska nie jest wolna od psychopatów – mówi Leszek Miller.
Leszek MillerLeszek Millerfot: W. Kusiński/PR
Posłuchaj
  • Leszek Miller o polityce PiS i PO
Czytaj także

- Polska polityka nie odbiega od tego, co dzieje się w innych krajach demokratycznych. Demokracja to spór i konflikt. Oczywiście dobrze jest, jeśli konflikt nie przekracza cywilizowanych form - mówi w magazynie "Z kraju i ze świata" były premier Leszek Miller z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. – Proszę pamiętać, że kto sieje wiatr, ten budzi psychopatów i z tym mamy do czynienia teraz w polskiej polityce – dodał.

Były premier uważa, że politycy muszą ze sobą rozmawiać, ale jeśli ktoś uważa, iż nagle teraz politycy będą padać sobie w ramiona, to się myli, bo to byłby stan głęboko nienormalny.

Zdaniem Millera to, co dzieje się w Polsce to nie wynik agresji Platformy Obywatelskiej.

- Jeśli ktoś powinien uderzyć się w piersi to Jarosław Kaczyński, który śmierć pod Smoleńskiem wykorzystywał do robienia polityki i teraz też to robi – uważa Leszek Miller.

Gość Przemysława Szubartowicza podkreśla, że polityk to zawód podwyższonego ryzyka, a Polska, tak jak każdy normalny kraj, nie jest wolna od rozmaitych psychopatów.

Były premier też był na liście polityków do zastrzelenia, którą przygotował sobie Ryszard C., 62-latek, który w Łodzi w biurze poselskim PiS, zabił jedną osobę. Leszek Miller mówi, że nie czuje się zagrożony.

Gość Jedynki uważa, że polska klasa polityczna zajmuje się sprawami drugorzędnymi.

- Problem życia parlamentarnego u nas polega na tym, że w Sejmie toczy się walka polityczna zamiast stanowienia prawa – zaznacza Miller.

(im)

Przemysław Szubartowicz: Witam państwa. I mój gość: Leszek Miller, były premier.

Leszek Miller: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

P.S.: Panie premierze, podpisze pan Deklarację łódzką? Bo jest ona skierowana do uczestników życia publicznego, przedstawicieli mediów, działaczy związkowych, obywateli, ale także do pana pewnie.

L.M.: Musiałbym najpierw dowiedzieć, co ona zawiera. Nie znam tego tekstu i dopóki go nie poznam, to zachowam głęboką rezerwę.

P.S.: To jest deklaracja przeciw przemocy i nienawiści w życiu publicznym i mediach w związku z tym zabójstwem, bo Prawo i Sprawiedliwość interpretuje to zabójstwo jako efekt właśnie mowy nienawiści w polityce. Jest ta polska polityka, panie premierze, rzeczywiście taka agresywna?

L.M.: Ja nie sądzę, żeby polska polityka odbiegała swoim charakterem czy barwą od tego, co ma miejsce w innych krajach demokratycznych. Proszę pamiętać, że demokracja oznacza spór o różnice poglądów, często konflikt polityczny. Oczywiście dobrze jest, jeżeli ten spór nie przekracza cywilizowanych form i nie prowadzi do budzenia jakichś psychopatów. Zwykle jest tak, że ten, kto sieje wiatr, budzi psychopatów i zdaje się, że w takim właśnie etapie znajduje się polska polityka.

P.S.: Znaczy rozumiem, że nie jest tak jak mówią przedstawiciele PiS-u, że to język agresji Platformy skierowany przeciwko PiS-owi doprowadził do obudzenia tego psychopaty.

L.M.: W żadnym razie. Jeśli już ktoś tutaj powinien się uderzyć w piersi, to sam Jarosław Kaczyński i jego najbliżsi współpracownicy, którzy od momentu katastrofy w Smoleńsku wykorzystują tamtą śmierć do celów politycznych, a także wykorzystują najnowszą śmierć, tę łódzką, także do celów politycznych.

P.S.: Panie premierze, bo pan także był, tak słyszymy, na tej liście tego zabójcy, Ryszarda C., obok między innymi Ziobry, Kurskiego i innych polityków PiS-u. To jest tak, że pan ma taką wiedzę, że rzeczywiście był pan zagrożony?

L.M.: No, to towarzystwo, które pan wymienił, bardzo mnie martwi, niestety. Ja wiem tylko z mediów, że miałem być celem tego osobnika, który zamordował Bogu ducha winnego człowieka w Łodzi. Ale dzisiaj zaprosił mnie na rozmowę szef Biura Ochrony Rządu, może się coś bliżej na ten temat dowiem.

P.S.: Ale przyjąłby pan ochronę, jeśli byłaby taka propozycja?

L.M.: Najpierw musiałbym poznać okoliczności, bo ja nie czuję się zagrożony. Wiem oczywiście, że Polska, tak jak każdy normalny kraj, jest niewolna od różnych psychopatów czy wariatów, no ale polityk to jest zawód podwyższonego ryzyka i każdy, kto wstępuje do tego zawodu, musi się z tym liczyć. Jednym słowem, jeżeli dowiem się coś szczególnego, co wpłynęłoby na moją decyzję dotyczącą jakichś środków ochrony, no to wtedy dopiero będę decydował.

P.S.: A jak pan ocenia reakcję polityków na to, co się stało? Prezydent Komorowski zaprasza szefów klubów, ma być spotkanie z premierem o 14.30, mówi się o agresji w polityce, Grzegorz Napieralski, lider SLD, apeluje, żeby zastanowić się nad rolą komisji etyki poselskiej, żeby werdykty tej komisji były skuteczne. Pan prezydent Komorowski chciałby powołać takich, ja to tak nazywam, kaowców przy klubach parlamentarnych, czyli tych, którzy by dbali o poziom innych polityków. To jest taka reakcja, która wskazuje na to, że sprawa jest poważna.

L.M.: Zawsze lepiej rozmawiać niż nie rozmawiać. I oczywiście trzeba inicjatywę prezydenta powitać z należytą powagą i szacunkiem. Ale też jak pan wymienił te wszystkie działania, które mają być podjęte, to uważam, że uwaga premiera Tuska, aby nie wpaść w taki kicz pojednania, jest ze wszech miar słuszna. Jeżeli ktoś się spodziewa, że oto politycy zaczną się sobie rzucać na szyję i trwać w jakimś miłosnym uścisku, no to byłby stan głęboko nienormalny. Jeszcze raz powtórzę – demokracja to jest spór i to jest przejaw normalności systemu demokratycznego. Więc trzeba oczywiście zastanawiać się, co zrobić, żeby nie posuwać się za daleko w tym sporze, ale z drugiej strony nie można mieć nadziei, że politykę będzie można uprawiać bez polityki.

P.S.: No właśnie, ale pan jest takim zwolennikiem tezy, że polityka to jest, no, nie wiem, czy spektakl, ale w każdym razie polityk powinien mieć krótki przekaz i bardzo zgrabnie, że tak powiem, poruszać się po tych meandrach językowych i po tematach. Więc pytanie o diagnozę. Jeśli dochodzi do sytuacji, w której politycy rozmawiają tylko o takim mordzie, kiedy to jest dyskusja, no to znaczy, że co? Że nie rozmawiają o problemach, że już nie będzie debat o problemach, o służbie zdrowia i tak dalej, i tak dalej, że to idzie w cień?

L.M.: Właśnie, dobrze trafił pan w sedno, bo mam nieodparte wrażenie, że polska klasa polityczna zajmuje się sprawami drugorzędnymi. I wracając do wcześniejszego wątku, ja bym powiedział tak – jeżeli już warto byłoby coś zrobić razem, to uczynić wszystko, aby sejm był bardziej areną stanowienia dobrego prawa, a nie areną walki politycznej. Problem życia parlamentarnego w Polsce polega na tym, że w sejmie o wiele częściej bardziej intensywnie toczy się walka polityczna, a nie stanowienie prawa. I to przede wszystkim trzeba wrócić.

P.S.: Platforma Obywatelska chciałabym zmniejszenia liczby posłów. Ten pomysł nie przejdzie, bo żaden klub się nie godzi na zmiany w Konstytucji. Czy to byłby dobry pomysł?

L.M.: Nie przejdzie, bo rzeczywiście już jest pewna tradycja w Polsce ukształtowana. Jeżeli już myśleć poważnie o zmianach w Konstytucji, to ja bym proponował, żeby przyjąć takie rozwiązanie, że jeżeli rząd zwraca się z ustawą do sejmu, to sejm może tę ustawę odrzucić albo przyjąć, ale nie może w niej gmerać, bo największym problemem dobrego prawodawstwa jest to, że dobre projekty, które rządy kierują, są potem masakrowane w sejmie poprzez rozmaite poprawki, które wypaczają intencje. Więc ja bym raczej sugerował, że jeżeli już dojdzie do poważnej dyskusji nad zmianami w Konstytucji, to żeby takimi kwestiami się zająć.

P.S.: Czy pan jako przyszły poseł być może...

L.M.: Dlaczego przyszły?

P.S.: A nie startuje pan w wyborach?

L.M.: Wybory są dopiero za rok, nie wiadomo, co do tej pory się zdarzy.

P.S.: Czyli nie wiadomo, czy pan premier wystartuje w wyborach, ale podpowiada politykom, żeby zajmować się poważnymi sprawami.

L.M.: Tak jest.

P.S.: Dziękuję bardzo. Leszek Miller, były premier, był naszym gościem.

(J.M.)