Główne role w teście odegrali Wietnamczyk, Ukrainiec i Polak.
- Wysyłaliśmy aplikacje w parze w imieniu Polaka i Ukraińca, bądź Polaka i Wietnamczyka - tłumaczy doktor Kinga Wysieńska z Instytutu Spraw Publicznych.
Curriculum vitae Ukraińca i Wietnamczyka zawierały informację o perfekcyjnej znajomości języka polskiego oraz pozwoleniu na pracę. Poza tym kwalifikacje wszystkich trzech aplikantów niczym się nie różniły.
Wyniki testu mówią jednoznacznie: Polscy pracodawcy preferują zatrudnianie osób polskiego pochodzenia.
- To, co nazywamy dyskryminacją netto, czyli ta różnica w preferencjach dla Polaków i obcokrajowców wyniosła prawie 30 procent - mówi Wysieńska.
Różnica pomiędzy liczbą zatrudnianych obcokrajowców i liczbą zatrudnianych Polaków jest dość duża.
Badania wykazały również, że Polak zapraszany był na rozmowę po wysłaniu dziesięciu aplikacji. Cudzoziemiec, żeby dostać jedno zaproszenie na rozmowę musiał wysłać siedemnaście CV.
- W związku z tym, by znaleźć pracę musi włożyć w to dużo więcej wysiłku - konkludowała Wysieńska podczas rozmowy z redaktorem Pawłem Wojewódką.
Zdaniem ekspertki, poziom dyskryminacji w Polsce jest stosunkowo wysoki. Jednak pod tym względem nie wyróżniamy się na tle innych krajów Europy.
- Natomiast ja bym przestrzegała przed takim myśleniem, że nie jesteśmy tacy źli, bo dyskryminujemy tak samo jak inni - apelowała doktor Kinga Wysieńska, która była gościem Jedynki.
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Kinga Wysieńska” w boskie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.
(mb)