Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Petar Petrovic 13.01.2011

Rozpychaliśmy się łokciami

Krzysztof Pszenicki (były dyrektor sekcji polskiej BBC): Udzielaliśmy wsparcia polskiej opozycji wbrew zasadom BBC.
Krzysztof PszenickiKrzysztof Pszenicki Fot.W.Kusiński
Posłuchaj
  • Rozpychaliśmy się łokciami
Czytaj także

- Tarcia w zespole, choćby z powodu różnicy pokoleniowej, miały miejsce wielokrotnie. Dla moich starszych kolegów punktem odniesienia była inteligencja przedwojennej Polski. Dla mnie, urodzonego już w PRL, punktem odniesienia byli młodzi ludzie w kraju - zauważył Krzysztof Pszenicki, były dyrektor sekcji polskiej BBC.

W "Sygnałach Dnia" przypomniał, że polska sekcja radia BBC miała kilku szefów, którzy w ramach tych zasad potrafili się "rozpychać łokciami". Dlatego też potrafili sobie wywalczyć większą autonomię.

W rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim podkreślił, że sekcja polska różniła się też od innych redakcji narodowych tym, że większość ówczesnych krajów komunistycznych, "eksplodowała" raz, Polska zaś wielokrotnie. Po każdym "wybuchu" następowała kolejna fala emigracji i kolejne osoby zasilały redakcję.

Wspominał, że jego zespół udzielał wsparcia polskiej opozycji wbrew zasadom BBC, ale według standardów tej rozgłośni i anonimowo. Spływały do nich informacje z Polski, dziennikarze je spisywali, powielali, tłumaczyli na angielski, a następnie rozsyłali.

- Na początku była to działalność nieomalże o charakterze partyzanckim, później zaczęło to nabierać takich rozmiarów, szczególnie po powstaniu pierwszej Solidarności, że trzeba było wymyśleć otoczkę instytucjonalną – tłumaczył.

W efekcie powstało w Londynie Studium Spraw Polskich, które zajmowało się wydawaniem tych materiałów. Dziennikarze polskiej sekcji działali w ten sposób do czasu pierwszych wolnych wyborów.

- Trzeba być bezstronnym i obiektywnym. Dla mnie najważniejsza jest wiarygodność, która jest jak dziewictwo, pięć minut wystarczy by je stracić i pokolenie, żeby wróciło – mówił o cechach, która wyznaczały od samego początku standardy BBC.

Nie chciał się jednak zbyt kategorycznie wypowiadać na temat tego, czy te zasady przełożyły się na polskie media po 1989 roku.

- Wystarczy, by media publiczne odpowiedziały sobie na pytanie, czy traktują swojego odbiorcę jak klienta, czy jak obywatela i czy są bezstronne i wiarygodne. Nie jest ważne co ja mam na ten temat do powiedzenia, czy też zarząd choćby Polskiego Radia, chodzi o to, co o tym myślą słuchacze – zaznaczył gość radiowej Jedynki.

Dziś w Polskim Radiu będzie miała miejsce konferencja, na której spotkają się ludzie, którzy przez dziesięciolecia tworzyli Głosy Wolności. Odsłonięta zostanie tablica pamiątkowa, będąca hołdem znanym i anonimowym radiowcom z sekcji polskiej Radia BBC i RFI i z Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, którzy w latach żelaznej kurtyny nieśli do kraju wolne słowo.

Zapraszamy do odwiedzenia naszego serwisu Radia Wolności

Transmisja audio i wideo konferencji na portalu polskieradio.pl od godz. 9.00.

(pp)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Rozpychaliśmy się łokciami" w boskie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.

*****

Krzysztof Grzesiowski: Dziś, jak już państwu mówiliśmy, niezwykła konferencja w Polskim Radiu, spotkanie ludzi, którzy przez dziesięciolecia tworzyli głosy wolności. Dziś będzie odsłonięta tablica pamiątkowa, która będzie hołdem złożonym znanym i anonimowym radiowcom z Radia BBC, Radia Wolna Europa i z Radia France Inter, którzy zza żelaznej kurtyny w latach zimnej wojny nieśli do kraju wolne słowo. Będzie uruchomiony także specjalny serwis, portal Radia Wolności, będzie transmisja z dzisiejszej konferencji w wersji audio i wideo na portalu polskieradio.pl od godziny 9.00.

Wczoraj rozmawialiśmy z byłym dyrektorem Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Zdzisławem Najderem, a dziś... Dziś w naszym studiu pan Krzysztof Pszenicki, dyrektor Sekcji Polskiej Radia BBC. Dzień dobry, witamy.

Krzysztof Pszenicki: Dzień dobry.

K.G.: W latach 1980-88. Billy Joel śpiewał Marshall Law, co prawda w Chinach, ale wtedy, kiedy pan kierował Sekcją BBC, to stan wojenny był w Polsce.

K.P.: Nawet złośliwie koledzy z BBC mówili, że ja jestem tego przyczyną...

K.G.: Dlaczego?

K.P.: ...ponieważ tak się składa, że objąłem stery sekcji na wiosnę 80 roku, a zaraz potem strajki i Solidarność, byłem szefem, kiedy ogłoszono stan wojenny, więc oczywiście moja wina, prawda? No, a odszedłem w 88 roku, czyli w momencie, kiedy właściwie wszystko zaczęło się zmieniać.

K.G.: BBC to takie radio, które opisywane jest z punktu widzenia zasad, jakie w tym radiu obowiązują. Pan kiedyś wymieniał w jednym z wywiadów dwie zasady, cytował dwie zasady – oto że poglądy polityczne zostawia się przed furtką, a publiczny środek masowego przekazu swojego odbiorcę traktuje jak obywatela, a nie jak klienta.

K.P.: I to jest chyba najważniejsze. Jest kilka innych zasad oczywiście. Jedna polega na tym, że trzeba być bezstronnym i obiektywnym, druga – wiarygodnym, żeby zyskać zaufanie, i trzecia – że potrzebna jest równowaga. Tak na mój gust najważniejsza jest chyba właśnie ta wiarygodność, bo bez tego nie ma życia. Ja kiedyś powiedziałem, to zabrzmi trochę brutalnie, ale po prostu taka jest prawda, że wiarygodność to jest trochę jest jak dziewictwo – pięć minut, żeby to stracić, i pokolenie, żeby wróciło.

K.G.: Czy te zasady, o których pan mówi, z pana punktu widzenia przełożyły się na polskie media po 89 roku?

K.P.: Wolałbym na ten temat zbyt kategorycznie się nie wypowiadać. Na jedne bardziej niż na inne. Faktem jest, że wszędzie na świecie, a w Polsce też publiczne media lubią mówić, że stosują się do standardów BBC. To jest oczywiście komplement dla mojego byłego pracodawcy. Czy tak jest naprawdę, no to myślę, że bardzo łatwo to sprawdzić. Wystarczy, żeby odpowiedzieć sobie na te pytanie, któreśmy przed... znaczy dokładnie te sprawy, o których żeśmy przed chwilą mówili. Czy Polskie Radio, żeby już uczepić się pańskiej macierzystej rozgłośni, traktuje słuchacza jako klienta, czy jak obywatele i czy jest bezstronne, wiarygodne i czy jest równowaga? Otóż zabawa polega na tym, że to, co ja mam na ten temat do pomyślenia, jest mało ważne. Mało ważne jest również to, co myśli o tym Zarząd Polskiego Radia. Chodzi o to, co o tym myślą słuchacze.

K.G.: Wróćmy do BBC. Po raz pierwszy po polsku przekazane zostały wiadomości 7 września 1939 roku. Sekcja Polska zakończyła działalność w grudniu roku 2005, ale podobno, tak opowiadają ci, którzy pracowali w Sekcji, że nasza Sekcja, nasza Polska Sekcja różniła się od innych sekcji językowych z krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Czy to efekt wydarzeń historycznych, które przeszły przez nasz kraj po drugiej wojnie światowej? 56, 68, 70, ta wymiana ludzi, emigracja?

K.P.: Z jednej strony coś w tym, co pan mówi, jest prawdą, to znaczy inne byłe kraje komunistyczne, jeżeli kiedykolwiek eksplodowały, to eksplodowały raz. Niemcy w 53, Węgrzy w 56, Czechosłowacja w 68. Polska eksplodowała kilkanaście razy i za każdym razem z naszego bardzo cynicznego punktu widzenia kończyło się to tym, że jakaś tam ilość ludzi opuszczała Polskę i wobec tego był ten basenik, w którym można było łowić utalentowane ryby. Inne sekcje tego przywileju nie miały. Ale tak naprawdę mnie się wydaje, że chodzi o coś zupełnie innego. BBC było i jest taką osobliwą instytucją, jej pracowników łączy nie to, co nadają, tylko to, jak nadają. Czyli są właśnie te zasady, o których mówiliśmy na samym początku, ta metodologia, do której wszyscy się stosują. Reszta jest kwestią ludzi. W Polskiej Sekcji akurat było tak, że miała ona kilku szefów, którym nie brakowało, jakby to powiedzieć... umiejętności rozpychania się łokciami w ramach tych zasad. Ale to prowadziło do odpowiedzi, co szło na antenę. Nie jak, bo to było wspólne, tylko co. I rzeczywiście Polska Sekcja potrafiła sobie wywalczyć większą autonomię, bo w ramach tych zasad jednak o bardzo wielu rzeczach decydują ludzie.

K.G.: O ludzi także chciałem właśnie spytać. Z powodu tej zmiany osób pracujących w Sekcji Polskiej, z powodu różnych wydarzeń w naszym kraju, w konsekwencji wyjazdów, emigracji, starań o pracę w BBC, jak rozumiem różne pokolenia pracowały, ludzie w różnym wieku, ci najstarsi, od dawna i potem przybywali nowi. To jest w sumie okazja do jakiegoś, no, konflikt to może złe słowo, ale jakichś tarć w zespole. W końcu świat się poza tym zmienia, kwestie języka.

K.P.: Tak, oczywiście. I to miało miejsce wielokrotnie. Ja byłem jednym z pierwszych rekrutów do BBC, którzy urodzili się już w Polsce Ludowej, w niej wyrośli, w niej zostali wykształceni. Trafiłem do sekcji, w której pracował jeszcze rzut wojenny. Moi starsi koledzy, ich punktem odniesienia była inteligencja w przedwojennej Polsce. Dla nas punktem odniesienia byli nam współcześni młodzi ludzie w kraju. Mój przyjaciel i następca Genek Smolar powiedział kiedyś i chyba miał rację, że oni mieli więcej kindersztube, ale myśmy się lepiej porozumiewali ze słuchaczami, bo mówiliśmy ich językiem, operowaliśmy ich aparatem pojęciowym, łatwiej nam było dotrzeć do słuchacza. Ma pan rację, że to się przekładało nawet na takie czasami nawet dosyć śmieszne konflikty językowe. Myśmy używali współczesnej polszczyzny, oni używali polszczyzny przedwojennej. Ja sobie wtedy, pamiętam, w wyniku tych konfliktów obiecałem, że już nigdy nie będę w odniesieniu do młodszych kolegów reagował na to, co mnie się wydawało być błędem językowym. Język żyje, język się zmienia, a dziennikarz radiowy, dla którego głos jest jedynym argumentem, jedyną bronią, prawda, musi się ze słuchaczami komunikować. Wobec tego może mówić językiem może lekko pachnącym myszką, ale nie może to być język z księżyca.

K.G.: No to zacytuję pana, bo to dobre źródło: „Mówić językiem wczorajszym, ale nie przedwczorajszym”.

K.P.: Dokładnie, dokładnie o to chodziło.

K.G.: Dobrze, to teraz jeszcze o pana działalności zawodowej, ale związanej z BBC, ale jakby poza widzą szefów BBC. Polska bez cenzury – biuletyn wydawany, tak jak powiedziałem właśnie, bez wiedzy i zgody pana zwierzchników. Skąd się wziął ten pomysł?

K.P.: To jest konsekwencja tego, co się w Polsce stało w 1976 roku, to znaczy chodzi mi zarówno o strajki, jak i o to, że w ich wyniku powstała zorganizowana już opozycja, która szukała wsparcia. I myśmy tego wsparcia udzielali. Było to wbrew zasadom BBC, nie powinniśmy byli tego robić, ale robiliśmy to według standardów BBC i robiliśmy to, co jest może równie ważne – anonimowo. Zaczęło się od tego, że spływały do nas informacje z Polski, myśmy te informacje spisywali, powielali, tłumaczyli na angielski, rozsyłali. Na początku była to działalność o charakterze nieomal partyzanckim, to znaczy parę osób na krzyż, no, ksero w rogu, sterta kopert i trochę znaczków, prawda? Ale potem zaczęło to nabierać takie rozmiary, szczególnie po powstaniu pierwszej Solidarności, że trzeba było wymyśleć otoczkę instytucjonalną, bo była kwestia prenumeraty, ściągania pieniędzy, organizowania jakichś grantów, subsydiów, coś tam, i wobec tego powstało w Londynie Studium Spraw Polskich, które się właśnie zajmowało wydawaniem tej rzeczy, i myśmy to robili do pierwszych wolnych wyborów, czyli jednak kupę lat.

K.G.: Ciekawym adresatem był także resort spraw zagranicznych Chin. Dostawał podobno egzemplarze Polski bez cenzury, zamówili sobie.

K.P.: Mnie bawią jakby dwa fakty. Pierwszy, który polega na tym, że kilka zachodnich ambasad w Warszawie to prenumerowało, bo myśmy od nich w stanie wojennym wiedzieli po prostu więcej. Drugi – pamiętam świetnie, to jest albo 82, albo 83 rok, robiłem wywiad z zastępcą sekretarza stanu Stanów Zjednoczonych, na którego biurku znalazłem egzemplarz właśnie tej publikacji. On oczywiście nie miał pojęcia, że ja mam z tym cokolwiek wspólnego, przyszedł do niego dziennikarz z BBC, prawda? Ale ja wiedziałem, co się za tym kryje i bardzo mnie to bawiło. On zresztą w odpowiedziach na niektóre moje pytania cytował to, co myśmy w tym biuletynie pisali. Ale biuletyn nie zawierał ocen, biuletyn zawierał wyłącznie fakty, tyle że w odróżnieniu od tego, co wtedy robiły oficjalne środki masowego przekazu w Polsce, fakty ze wszystkich stron, nie z jednej.

K.G.: Radia Wolności. portal, który jest uruchomiony w zasadzie już, dziś będzie o nim głośno przy okazji tej konferencji, to interesująca, ciekawa, warta publikacji rzecz z pana punktu widzenia?

K.P.: O, zdecydowanie. Ja myślę szczególnie w odniesieniu do starszych kolegów, że to, że ktoś powie im wreszcie: dziękujemy, będzie dla nich naprawdę okropnie ważne.

K.G.: Początek dzisiejszej konferencji o godzinie 9.00, transmisja w wersji audio i w wersji wideo na naszym portalu polskieradio.pl. Dziękujemy za rozmowę, dziękujemy za wizytę w naszym studiu. Pan Krzysztof Pszenicki...

K.P.: Cała przyjemność po mojej stronie.

K.G.: ...dyrektor Sekcji Polskiej Radia BBC w latach 1980-88.

(J.M.)