- Dochodziło do grabieży, rozbojów i gwałtów - opowiada polski inżynier Andrzej Drzewiecki. Dziś udało mu się ewakuować z Libii. W Bengazi non stop słychać było odgłosy walki, strzały, wybuchy. - Najpierw myśleliśmy, że demonstranci puszczają fajerwerki z radości, potem okazało się, że to nie to - opowiada. Nad Trypolisem krążą myśliwce, na ulicach niemal nie było ludzi, powyrywane krawężniki, gruz.
- Biuro i mieszkanie miałem w Bengazi. 17 lutego, gdy wszystko się zaczęło, byłem poza miastem, ale zostali tam moi współpracownicy - relacjonuje Drzewiecki. Dom, w którym mieszkał najpierw próbowano podpalić koktajlami Mołotowa, potem zagrabiono wszystko, łącznie z fotografiami rodzinnymi. - Ewakuowaliśmy się w popłochu, właściwie nie było czasu, żeby się bać. Ciągłe napięcie. Dopiero, gdy samolot dotknął pasa we Frankfurcie, stewardesa zagwizdała na palcach, a wszyscy głośno zamanifestowali swoja radość - mówi.
W jego opinii Kadafi nie ma nic do stracenia. - Mógłby się ewakuować do Wenezueli, ale tego nie zrobi. Raczej zapowiada się krwawa walka do samego końca .
(Lu)
Aby wysłuchać całego materiału, wystarczy kliknąć "Andrzej Drzewiecki" w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.
"Sygnałów Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6:00.