Według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia 20 proc. dzieci i młodzieży ma kłopoty psychiczne na tyle poważne, że wymagają one profesjonalnego leczenia.
Szacuje się, że tylko w samej Europie ponad 27 proc. dorosłych ludzi doświadcza przynajmniej jednego rodzaju choroby psychicznej. W Polsce liczba osób z takimi zaburzeniami rośnie, a lekarze alarmują, że obowiązujące u nas procedury ograniczają dostęp chorych do najskuteczniejszych i bezpiecznych leków.
Janusz Heitzman, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, powiedział w radiowej Jedynce ("Sygnały Dnia"), że osoby chore psychiczne w naszym kraju nie mają równego dostępu do leczenia.
– Ludzie, którzy mają rozpoznaną bardzo poważną chorobę, taką jak schizofrenia, mogą otrzymywać najnowsze, refundowane leki, które są skuteczne i nie dają objawów ubocznych. Choroby tej nie rozpoznaje się jednak od razu, niekiedy czas rozpoznania trwa sześć miesięcy. Co jednak zrobić do tego czasu z pacjentem, u którego podejrzewamy schizofrenię lub psychozę – zastanawiał się ekspert.
Jego zdaniem lekarze mają w takiej sytuacji nie lada dylemat, gdyż nie wiedzą, czy przepisywać takiemu pacjentowi drogie, nierefundowane leki, czy czekać na to, aż jego stan się pogorszy i wtedy dokonać diagnozy. Ekspert dodał, że człowiek chorujący na psychozę najczęściej jest biedny, nie pracuje albo już jest na rencie.
– Lekarze w takich przypadkach są najczęściej w konflikcie sumienia, gdyż zgodnie z przepisami nie można przepisywać nowoczesnych leków u tych pacjentów, w związku z tym mogą im, co najwyżej, polecić leki starej generacji, które źle na nich oddziaływają – zaznaczył Janusz Heitzman.
Jak twierdził, koszt nowoczesnych lekarstw nie jest duży dla budżetu państwa, a straty, jakie z powodu ich nieprzepisania ponosi indywidualny człowiek, jego rodzina i państwo, gdyż ten człowiek jest nieproduktywny, są ogromne.
Rozmawiał Henryk Szrubarz.
(pp)