– Tlenek węgla jest gazem bezbarwnym, bez zapachu. Człowiek praktycznie nie jest w stanie go zlokalizować zmysłami. Mogą to zrobić tylko specjalne pomiary i urządzenia. Jeżeli już dojdzie do zatrucia, to testy laboratoryjne wykonywane w warunkach szpitalnych ustalą, czy człowiek jest zatruty tlenkiem węgla, czy uległ innemu poważnemu zatruciu – mówi Jacek Gorzkowski, koordynator medyczny PSP.
Ekspert w studiu radiowej Jedynki opowiadał, że objawy zaczadzenia zależą od długości czasu przebywania ludzi w pomieszczeniu oraz ich wieku i stanu zdrowia. – Trzy główne fazy zatrucia to: lekkie, średnie i ciężkie. Zaczyna się od bólów głowy, delikatnych zawrotów i nudności – wyjaśnia Jacek Gorzkowski.
Czujniki tlenku węgla montujemy w pobliżu piecyka gazowego albo pieca kaflowego. Urządzenie w zależności od stężenia czadu w pomieszczeniu emituje sygnał dźwiękowy, gdy jeszcze u ludzi nie widać żadnych objawów ani uszkodzeń narządowych i szybka ewakuacja może ograniczyć szkodliwe działanie czadu na ludzki organizm. – Zawsze jak najszybciej się ewakuujemy, gdy usłyszymy dźwięk urządzenia. To pierwszy odruch ratujący życie. Wzywamy straż i pogotowie, nawet gdy nie ma objawów zatrucia, bo mogą one wystąpić później – wyjaśnia ekspert. Na przykład czasem objawy neurologiczne mogą się pojawić dopiero po 4-6 tygodniach od zdarzenia.
Radiowa Jedynka włączyła się w kampanię profilaktyczno-edukacyjną "Nie dla czadu", której celem jest informowanie o zagrożeniach związanych z zatruciem tlenkiem węgla. Kampania rozpoczęła się 9 listopada z inicjatywy MSWiA oraz Państwowej Straży Pożarnej i potrwa do marca przyszłego roku. Według danych straży pożarnej tylko do połowy października tego roku ponad 1600 osób zostało poszkodowanych – w tym 122 śmiertelnie – w wyniku zatrucia czadem. W okresie jesienno-zimowym do straży pożarnej niemal codziennie wpływają informacje o tego rodzaju zdarzeniach.
Rozmawiał Daniel Wydrych.
(ed)