Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Marcin Nowak 29.03.2012

Wojna w PZPN, czyli burza w szklance wody

Grzegorz Lato powiedział: "Sprawdzam" i okazało się, że opozycja wobec prezesa PZPN jest słaba jak zwykle.
Grzegorz LatoGrzegorz LatoPAP/Leszek Szymański

Podczas czwartkowego posiedzenia zarządu związku w Warszawie nie padł wniosek o zwołanie nadzwyczajnego zjazdu, dotyczącego odwołania szefa piłkarskiej centrali, choć od kilku dni w środowisku futbolowym grzmiało, iż opozycja prezesa PZPN, na czele z Jackiem Masiotą złoży wniosek o wprowadzenie do punktu obrad głosowania nad zwołaniem Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Delegatów. Wówczas można byłoby próbować pozbawić stanowiska Grzegorza Latę.

Od samego początku do tych plotek o odwołaniu Laty podchodziłem bardzo sceptycznie. Z kilku powodów. Po pierwsze - nie raz próbowano usunąć urzędującego szefa PZPN, a zawsze kończyło się to tak samo - sromotną klęską opozycjonistów. Po drugie - kim są oponenci Laty? W większości to ten sam "beton", który do tej pory wspierał prezesa. Dopiero po ostatnich wpadkach szefa piłkarskiej centrali (słynna koperta Kulikowskiego) "poczuli krew" i starają się zdobyć lepszą pozycję w federacji. Wreszcie - po trzecie - co zmieni odwołanie szefa PZPN w funkcjonowaniu związku? Moim zdaniem - kompletnie nic. Może tylko tyle, że ktoś inny będzie ściągał 50 tys. złotych miesięcznie pensji plus dodatkowe premie i bonusy. Poza tym - będzie podobnie.

Bez solidnej reformy PZPN nie ma szans na pozytywną zmianę w polskim futbolu. Problem polega na tym, że związek nie ma kompetentnych ludzi we własnej strukturze, którzy mieliby poparcie do przeprowadzenia rewolucji. Stąd jedyną szansą na jakikolwiek przewrót w dobrą stronę jest ingerencja z zewnątrz. Pytanie tylko kto miałby chęci, siłę i pomysł na to jak uzdrowić PZPN? Wydaje się, że jedyną możliwością jest interwencja rządu. Znowelizowanie ustawy o związkach sportowych, wpuszczenie tam świeżej krwi (tylko nie z rodzaju obecnej rzeczniczki związku - Agnieszki Olejkowskiej), wprowadzenie przejrzystych zasad funkcjonowania federacji, itp., itd.

Tylko by przełamać "beton" potrzebna jest przede wszystkim chęć dokonania jakichkolwiek zmian i odpowiedni ludzie, którzy z pożytkiem dla polskiej piłki zastąpią "leśnych dziadków" ze struktur związku. W tej chwili ciężko szukać obu tych rzeczy w gabinecie Donalda Tuska. W jaki sposób władza miałaby dokonać przemian skoro sama minister sportu - Joanna Mucha zalicza gafę za gafą i jak nie raz wspomniała - nie jest zainteresowana wojną z PZPN? Jeśli Mucha jest wizytówką szefa rządu w sferze sportu to aż strach pomyśleć kto zastąpiłby Grzegorza Lato z nadania państwowego.

Wyjście z tego impasu jest tylko jedno - głos ludu. Zmasowana krytyka PZPN i działań (a raczej ich braku) rządu w tej materii może zmusić premiera do zmiany postawy. Potem trzeba będzie dokładnie przyjrzeć się tworzeniu nowych struktur. Jeśli społeczeństwo i media będą wspólnie patrzyły na ręce rządzącym a następnie skrupulatnie rozliczą władze z tych zmian - jest szansa, że polski futbol odżyje na nowo.

Paradoksalnie katalizatorem do wielkiej rewolucji może być klęską reprezentacji Polski na Euro 2012. Jeśli podopieczni Franciszka Smudy okażą się gorsi od Czechów, Rosjan i Greków i nie wyjdą z grupy to aż strach pomyśleć jaka fala krytyki posypie się na wszystkie strony. Liczę, że na tych zgliszczach będzie można zbudować coś zupełnie nowego. Coś co pozwoli nam cieszyć się piłką nożną bez wysłuchiwania doniesień o kolejnych aferach kompromitujących PZPN, czy ministerstwo sportu.

Dlatego nie zawaham się tego napisać - lepiej jakbyśmy te Euro 2012 przegrali. Sukces będzie bowiem stanowił platformę do utrzymania status quo, co długofalowo oznaczać będzie destrukcję futbolu nad Wisłą.

Skomentuj na blogu autora tekstu - Na Spalonym

Marcin Nowak, polskieradio.pl