Ta historia sięga początków ABBY, kiedy zespół szukał dla siebie nazwy. Nawet został rozpisany konkurs na nazwę. Jedna z nadesłanych propozycji to była Black Devils. Choć trudno wyobrazić sobie Anni-Frid Lyngstad czy Agnethę Fältskog jako czarne diablice. Wreszcie nazwa powstała z pierwszych liter imion członków zespołu. I tu powstał kłopot, bo okazało się, że gdzieś tam jest wytwórnia rybna o tej nazwie, która produkuje pastę rybną.
- Nawet podejrzewano, że zespół jest właścicielem wytwórni, co nie było prawdą – mówi Marzena Tarka, autorka książki "ABBA. Fenomen i legenda". Wręcz odwrotnie, zespół musiał się do wytwórni zwrócić o zgodę na używanie nazwy ABBA. Zgodę uzyskał pod jednym warunkiem - że nie przyniesie wytwórni wstydu. Chyba warunku dopełnił, bo w późniejszych latach nic nie wiadomo o ewentualnych pretensjach.
ABBA już nigdy wspólnie nie zagra >>> Dowiedz się więcej
Marzena Tarka obala wiele mitów, jakie narosły wokół ABBY. Choćby taki, że po rozpadzie zespołu Agnethę Fältskog zaszyła się w samotności na wyspie i zerwała kontakty ze światem. – A wyspa nie była wyspą, tylko półwyspem, na którym mieszka śmietanka bogatych Szwedów, więc Agnetha miała sąsiadów, z którymi się kontaktowała – wyjaśnia gość Czterech pór roku.
W 1980 roku wszyscy członkowie zespołu, ale szczególnie Agnetha zaczęli otrzymywać listy z pogróżkami. Agnethcie grożono porwaniem dzieci, co sprawiło, że odcięła się od innych nurem ochroniarzy, choć z życia muzycznego się nie wycofała.
Więcje muzyki >>> moje.polskieradio.pl
Autorka obala też mit, że obie panie się nie lubiły i w pewnym momencie nawet odmówiły wspólnych nagrań w studiu. Niczego takiego nie było. W 1990 roku, kiedy zespół wrócił do łask tabloidy wymyśliły te plotkę. Obie świetnie się uzupełniały, bo Frida śpiewała mezzosopranem, a Agnetha sopranem.
Posłuchaj całej rozmowy, w której także o tym, co obecnie robią członkowie zespołu.
Rozmawiał Roman Czejarek.
"Cztery pory roku" od poniedziałku do piatku od godz. 9.00 do 13.00.
(ag)