– Ekspertyza nagrań z czarnych skrzynek Tu-154M Instytutu im. Sehna jest niezwykle precyzyjna z tego względu, że to, czego eksperci nie są pewni, tego nie piszą. Co więcej, z tego, co powiedział prokurator, wynika jednoznacznie, że oni w ogóle nie brali pod uwagę obecności w kokpicie generała Błasika, ponieważ dostali tylko siedemnaście nazwisk, które mieli porównać i znaleźć materiał porównawczy – powiedział Tomasz Białoszewski, ekspert lotniczy.
Gość radiowej Jedynki ("Popołudnie z Jedynką") powiedział, że wciąż nie wykluczono jednoznacznie obecności generała w kokpicie tupolewa, który uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem.
– Nikt na tę chwilę nie podważył kwestii analiz patologicznych pokatastrofalnych. Według wszelkich oficjalnych danych pan generał był w kokpicie. Z punktu widzenia przebiegu lotu i tych jego najważniejszych minut, jego obecność w tym miejscu jest wtórna – tłumaczył ekspert lotniczy.
Tomasz Białoszewski zapewnił, że jego też "bardzo w uszach zgrzytały" słowa przewodniczącej MAK-u Tatiany Anodiny o pijanym generale naciskającym na pilotów.
– Zastanawiam się, skąd się biorą te wszystkie rozbieżności w interpretacji dźwięków: słyszeli je przecież eksperci MAK i piloci polscy, którzy odsłuchiwali taśmy w Moskwie i identyfikowali głosy. Słyszeli wypowiedzi generała Błasika polscy eksperci z Komisji Jerzego Millera, nie słyszeli ich za to członkowie Instytutu im. Sehna – zastanawiał się.
Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.
(pp)