– Samo referendum w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego, bez wiedzy, co i w jaki sposób porównujemy ze sobą, nie ma sensu – mówi w audycji "Mam swój rozum" Andrzej Halicki (PO). – Wiadomo jedno: że obecny stan rzeczy nie może trwać dalej, zarówno z powodów demograficznych, jak i budżetowych i uważam, że żadne ugrupowanie nie powinno negować potrzeby zmian, bo system emerytalny wymaga zmian. Kluczem do tego, był były godziwe emerytury jest rozwój gospodarczy, a dzietność jest bezpośrednio powiązana z warunkami gospodarczymi – dodaje poseł PO.
Jacek Kurski (Solidarna Polska) twierdzi, że wydłużanie wieku emerytalnego nic nie da, jeśli emeryt nie będzie miał dzieci i wnuków. Podkreśla, że nie da się uciec od powiązania dzietności z warunkami gospodarczymi.
– Jeżeli my dzisiaj dla tego wyżu z lat 1981-86, który wszedł właśnie w wiek prokreacyjny, nie wrzucimy zachęt prorodzinnych, to nie będzie komu pracować za lat dwadzieścia czy trzydzieści, gdy będzie wydłużony wiek emerytalny – ostrzega Kurski. Dodaje, że dzietność Polek wynosi obecnie 1,36 i radykalny program prorodzinny musi zostać wdrożony.
>>>Przeczytaj całą debatę
Z kolei Longin Pastusiak przyznaje, że celem SLD jest zebranie podpisów pod pomysłem referendum. – Ale my chcemy rozmawiać nie tyle o wieku emerytalnym, lecz o czasie pracy, jaki mamy za sobą, a jeśli chcemy, by kobiety miały więcej dzieci, żeby rodziny były wielodzietne, to musimy stworzyć warunki: więcej przedszkoli, żłobków – dodaje.
Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.
(kas)