Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych kilku dni koalicja porozumie się w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego. Reforma emerytalna, nad którą pracuje rząd, zakłada między innymi podniesienie wieku emerytalnego do 67. roku życia. Co cztery miesiące rząd chce podnosić wiek emerytalny o jeden miesiąc. Poziom 67 lat w przypadku mężczyzn ma zostać osiągnięty w 2020 roku, w przypadku kobiet - w 2040.
Donald Tusk w ostatnich dniach nieco zmienił pogląd dotyczący pracy kobiet i mężczyzn do 67. roku życia. Jest szansa na emerytury częściowe, czyli możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę. - To jest jakaś próba ratowania sytuacji - stwierdza prof. Leokadia Oręziak, która była gościem Jedynki. - Jeśli rzeczywiście zrównałoby się wiek emerytalny, to w praktyce oznacza to, że miliony osób na wiele lat przed przejściem na emeryturę zostanie bez pracy, bez pieniędzy i emerytury - dodaje.
![Prof.](/a73bc0ca-d1bf-433b-92e5-4c7964df2ad0.file)
W opinii profesor projekt reformy emerytalnej przedstawiony przez rząd jest zły, a sama idea ma służyć zmniejszeniu wydatków z budżetu. - W Europie nawet, jeśli dyskutują o podniesieniu wieku emerytalnego, to mają całkiem inną sytuację niż w Polsce. Tam nie wprowadzono przymusowego drugiego filara kapitałowego, czyli otwartych funduszy emerytalnych - zauważa gość Jedynki. OFE, zdaniem prof. Oręziak trzeba jak najszybciej zlikwidować. - To beczka bez dna. Nawet po tym jak w zeszłym roku zredukowano składkę o dwie trzecie, to i tak koszty dla budżetu państwa wynoszą 29 miliardów rocznie - zauważa gość Jedynki.
>>>Przeczytaj zapis rozmowy
Dodaje, że jeśli rząd przeforsuje swój pomysł i podwyższy wiek emerytalny to nawet, jeśli pracowalibyśmy sto lat to nie wyrównamy straty, jaką powoduje istnienie OFE. - Najpierw z tego powodu pożyczaliśmy, a teraz będziemy płacić wyższe podatki - konkluduje prof. Leokadia Oręziak z SGH.
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz.
(mb)