El mariachi – dawnej grali głównie na weselach. Stad też prawdopodobnie nazwa, będąca zniekształceniem francuskiego słowa "mariage”, czyli małżeństwo. Dziś Meksykanie nie wyobrażają sobie uroczystości i imprezy bez el mariachi. Wiele osób przed śmiercią przygotowuje listę utworów, które następnie muzycy wykonują nad ich grobem.
- Towarzyszą nam przy każdej okazji. Kiedy jesteśmy smutni, weseli, są w chwili narodzin i śmierci, grają na urodzinach i chrzcie – opowiada Rodrigo.
Zespół el mariachi to do trzech do dwunastu osób, dla których muzyka to sposób na życie. Do tego gitara, skrzypce, mandolina i trąbka. I jeszcze charakterystyczny strój, składający się z kapelusza, wąskich spodni, krótkiego żakietu i chusty pod szyją. By dodać elegancji, spodnie i żakiet zdobione są haftem.
Ich pieśni są zwykle bardzo romantyczne, opowiadają o wszystkich odmianach i barwach miłości. – To tak, jakby otworzyć klatkę piersiową, wyjąć serce i położyć na stole – dodaje Rodrigo. Utwory El mariachi pomagają zdobyć kobietę, ale są też wykorzystywane, kiedy słowami Meksykanin nie potrafi wyrazić uczucia. Muzyka el mariachi trafiła na światową listę dziedzictwa kulturalnego UNESCO.
Więcej o el mariachi, a także próbki ich muzyki można usłyszeć w dołączonym dźwięku. Relację z Meksyku przygotowała Sylwia Mróz. Na kolejne odcinki jej opowieści zapraszamy codziennie, do piątku 8 marca, do audycji "Popołudnie z Jedynką”.
ei