Od 1 stycznia 2016 roku białoruscy przedsiębiorcy są zobowiązani sprzedawać towary przemysłu lekkiego państw Unii Celnej tylko pod warunkiem posiadania dokumentacji potwierdzającej, że pochodzą z legalnego źródła i są bezpieczne dla konsumentów. Przedsiębiorcy twierdzą jednak, że rosyjscy dostawcy, u których kupuje towar większość handlarzy, nie wystawiają takich dokumentów na małe partie towarów albo je fałszują. Sprzedawcom, którzy nie mają certyfikatów, grożą zaś kary i konfiskaty.
Protesty na targowiskach
Według ”Perspektywy” od początku roku wstrzymało przez to pracę ”90 proc. punktów handlowych i targowisk Republiki Białoruś” oraz ”nastąpiło załamanie detalicznego rynku konsumenckiego”.
W oświadczeniu opublikowanym w poniedziałek na swojej stronie organizacja oceniła, że doszło do tego z powodu lekceważącej postawy urzędników, którzy nie przywiązywali należytej uwagi do sytuacji i zignorowali wielokrotne propozycje społeczności przedsiębiorców.
- Jesteśmy przekonani, że puste targowiska i punkty handlowe są najlepszym dowodem niekompetencji organów państwowych i błędnej polityki zarządzania małym biznesem na Białorusi. W obecnej sytuacji jest to droga głupoty, inaczej nie można tego nazwać, gdyż w okresie kryzysu bez środków do życia zostało w gospodarce 500 tys. osób – podkreśliła ”Perspektywa”, dodając, że podana liczba obejmuje przedsiębiorców, ich rodziny oraz osoby od nich zależne.
Autorzy oświadczenia zaapelowali do rządu o "powrót na drogę rozumu i podjęcie póki czas odpowiednich decyzji z uwzględnieniem opinii samych przedsiębiorców”.
Wymóg certyfikacji miał początkowo obowiązywać od 1 stycznia 2013 r., ale w związku z niezadowoleniem przedsiębiorców jego wejście w życie odraczano.
PAP/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
bialorus.polskieradio.pl