Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Michał Mendyk 02.11.2014

Tadeusz Różewicz: czy nie jestem za normalny na poetę?

- Trochę paliłem, umiarkowanie piłem. Nie brałem żadnych narkotyków i nie latałem do Tybetu medytować, bo to w żaden sposób nie rozwiązywało moich problemów artystycznych - deklarował wybitny poeta, który odszedł w kwietniu tego roku.
Tadeusz RóżewiczTadeusz RóżewiczPAP/Adam Hawalej
Posłuchaj
  • Tadeusz Różewicz: czy nie jestem za normalny na poetę? (PR, 2014)
Czytaj także

Tadeusz Różewicz najpierw był centaurem, a potem satyrem... A to dlatego, że jego pierwszą ulubioną zabawkę w dzieciństwie stanowił koń z patyka. Dosiadając go, mały Tadeusz stawał się jednocześnie jeźdźcem i rumakiem. "Satyr" natomiast to jego pseudonim w Armii Krajowej.

Różewicz był jednym z najwybitniejszych poetów "Pokolenia Kolumbów". Jego wiersze zdominowane są przez wizję masowej śmierci, przesycone tragizmem osamotnionej jednostki, zagubionej w powojennym świecie pełnym okrucieństwa i obojętności. Twórca pozostawił po sobie ponad pięćdziesiąt tomów wierszy, przetłumaczonych na kilkadziesiąt języków. Do najważniejszych należą: debiutancki "Niepokój" oraz "W łyżce wody", "List do ludożerców", "Twarz" i "Równina". Osobne miejsce w jego dorobku literackim zajmuje twórczość sceniczna. Napisał między innymi tak głośne dramaty, jak "Kartoteka", "Stara kobieta wysiaduje" i "Na czworakach", wystawiane na scenach całego świata. W jego sztukach elementy realistyczne przenikają się z teatrem absurdu.

Co ciekawe, poecie nigdy nie udało się zapamiętać w całości żadnego swojego utworu. - Mam w głowie ludzkie twarze, obrazy i smaki sprzed kilkudziesięciu lat. Ale nie wiersze. To niemal kwestia fizjologiczna. Jakby mózg nie chciał, by żaden utwór zamieszkał w nim na stałe - wyjaśniał Różewicz w archiwalnej rozmowie. - To bywa niezręczne. Poeci często są bowiem proszeni o wygłoszenie jakiegoś swojego wiersza... - dodał.

Jednocześnie do wierszy miał stosunek bardzo osobisty, nie bał się porównywać ich do dzieci. - Bywa, że odchodzą daleko, ale potem, gdy powracają, gdy się przypominają, serce od razu zaczyna bić żywiej - mówił. Twierdził też, że poeta nie jest "poważnym zawodem", co nie przeszkodziło mu uprawiać owego fachu przez całe życie, choć czasami wiązało się to z bardzo skromną egzystencją. Na szczęście żona poety była księgową w instytucie metali nieżelaznych i w najtrudniejszych momentach mogła zapewnić twórcy byt.

Więcej wspomnień niezwykłego "normalnego poety" w nagraniu audycji przygotowanej przez Dorotę Gacek.

mm/kd