- Wydaje mi się, że dodanie do tytułu słów "człowiek z nadziei” to zabieg marketingowy, i to dość niefortunny - stwierdził Jacek Szczerba. - Trudno dopasować ten obraz do poprzednich dwóch filmów Wajdy, czyli "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza", do których został dopisany jako ostatnia część trylogii. Jeśli chodzi o ten film, to posługując się zwrotem samego Wałęsy, jestem za, a nawet przeciw. Pewne rzeczy z gruntu mi tu przeszkadzają. Gdy słyszałem wcześniejsze deklaracje Wajdy, że to będzie film w obronie Wałęsy, od razu pomyślałem, że coś nie jest w porządku - dodał.
Krzysztof Kłopotowski podzielał to zdanie. - Gdy patrzymy na tę trylogię, widzimy systematyczne obniżanie poziomu - mówił. - "Człowiek z marmuru" jest arcydziełem swoich czasów, "Człowiek z żelaza" jest socrealistycznym kiczem w słusznej sprawie, a teraz mamy do czynienia z interwencją propagandową w obronie mitu Lecha Wałęsy. Dlatego właśnie film kończy się w momencie jego największego triumfu moralnego, czyli przemówienia w kongresie USA - powiedział.
<<<Wałęsa laureatem pokojowego Nobla. Serwis specjalny Polskiego Radia>>>
- Ten film nie jest wyłącznie propagandą - ocenił Wojciech Kałużyński. - Ja także jednak byłem przerażony deklaracjami Andrzeja Wajdy. Może dlatego spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Rozumiem trochę fascynację reżysera Lechem Wałęsą, ale w filmie zupełnie jej nie widać. Wydaje mi się, że Andrzej Wajda jest dziś w nieco podobnej sytuacji, co były prezydent. Obaj utracili swój rząd dusz, jeden jako wieszcz narodowy, drugi jako trybun ludowy - mówił.
Zapraszamy do wysłuchania audycji prowadzonej przez Jacka Wakara.
***
Audycja "W tyglu kultury" to cotygodniowe otwarte spotkanie z wybitnymi artystami, a także debata na tematy, którymi żyje świat kultury. Do tej pory w audycjach z cyklu "W tyglu kultury" spotkaliśmy się m.in. z Adamem Ferencym i Andrzejem Sewerynem .
mc