Andrzej Rozhin – reżyser teatralny, aktor, scenarzysta, dyrektor teatrów i festiwali teatralnych – właśnie obchodzi 50-lecie pracy na scenie. Zaczynał jako dyrektor akademickiego Teatru Gong w Lublinie, potem nastał czas na teatry: w Gorzowie, Olsztynie, Koszalinie, Szczecinie, Warszawie i znów w Lublinie. Jak mówi w radiowej Jedynce, prowadził klasyczne życie człowieka teatru: przenosił się z miejsca na miejsce, ciągnąc za sobą "wóz Drzymały", rodzinę i całe mnóstwo książek. Bohater "Rozmowy z Mistrzem" podkreśla: – Człowiek może mieć różne dobra i satysfakcje, ale dom jest najważniejszy. Wspólnie wędrowaliśmy po tych wszystkich miastach. To był dom może trudny, ale ciekawy.
– Rządzić jest przyjemnie, to sprawa możliwości robienia naprawdę tego, co się chce. W każdym teatrze, w którym byłem, próbowałem zawsze budować zespół, angażując tylu młodych aktorów, ilu mogłem. 50 lat to – ku mojemu nieszczęściu – bardzo, bardzo dużo. Bardzo dużo lat przeżytych i przepracowanych. To jakby mgnienie czasu, ulotny dźwięk, który przeleciał jak błyskawica. Kiedy się spojrzy, co się zrobiło, gdzie się było, z kim się pracowało, a kogo już nie ma – wyznaje.
Andrzej Rozhin diagnozuje również problem, z jakim zmagają się współczesne teatry. – Jest poważny problem stanowisk kierowniczych i zarządzania teatrami. Konkursy i władze wybierają, kogo chcą, sprawa rzeczywistego dorobku, warsztatu, umiejętności menażerskich i gustu jest drugorzędna. Jakie jest zarządzanie, taki jest i teatr – przekonuje człowiek teatru, który wcale nie ma zamiaru spocząć na laurach. – Wracam do kontaktów zagranicznych, do teatrów na południu – na Słowację i do Węgier. Te 50 lat było dobre, ale człowiek zawsze myśli, że mogłoby być lepsze. Na pewno się nie będę nudził – deklaruje Andrzej Rozhin.
Audycję przygotowała Anna Retmaniak.
(ed)