Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Michał Mendyk 17.12.2010

Krwawy Grudzień

O tragicznych wydarzeniach Grudnia'70 Hanna Maria Giza porozmawia z wybitnym historykiem, profesorem Andrzejem Paczkowskim.
Czołgi na pl. Jedności Narodu (ob. pl. Konstytucji) przed gmachem sądu, 17 lub 18.12.1970 r.Czołgi na pl. Jedności Narodu (ob. pl. Konstytucji) przed gmachem sądu, 17 lub 18.12.1970 r.źr. IPN

Czterdzieści lat temu robotnicy Wybrzeża zaprotestowali przeciwko wprowadzonej chyłkiem podwyżce cen żywności. Władza wyprowadziła na ulice wojsko i milicję. Był to jeden z najbardziej krwawych momentów w powojennej historii Polski. Po czterech dekadach bilans Grudnia'70 wciąż robi wstrząsające wrażenie...

Według oficjalnych danych w protestach zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych. Do pacyfikacji robotniczych demonstracji użyto 27 tysięcy żołnierzy, 550 czołgów, 750 transporterów opancerzonych, 108 samolotów i śmigłowców oraz 40 łodzi patrolowych Marynarki Wojennej. Wystrzelono prawie 80 tysięcy sztuk pojemników z gazem.

Geneza Grudnia

W piątek 11 grudnia 1970 roku władze zatwierdziły drastyczną podwyżkę, która objęła podstawowe produkty żywnościowe. Następnego dnia wieczorem w radiu i telewizji ukazał się specjalny komunikat w tej sprawie. W przedświąteczną niedzielę 13 grudnia Polacy robili zakupy i komentowali nowe ceny. W poniedziałek doszło do pierwszych protestów. Na ulicę wyszli stoczniowcy z Gdańska. Po południu doszło do pierwszych starć milicji z robotnikami. 15 grudnia Gdańsk odpowiedział protestami. Wielotysięczna demonstracja zgromadziła się przed gmachem Komitetu Wojewódzkiego PZPR i komendy miejskiej MO W czasie starć wojsko i milicja po raz pierwszy użyły broni palnej. Robotnicy zdobyli i podpalili gmach KW, symbol władzy komunistycznej. W odpowiedzi władze skierowały do miasta czołgi. Protesty rozprzestrzeniały się na całe Wybrzeże. Zastrajkowały zakłady pracy w Gdyni i Szczecinie. Na ulicę wyszli ludzie w Elblągu, Słupsku, Krakowie i innych miastach.

Jak należy nazwać to, co się stał w Grudniu 1970 roku?

To był protest społeczny, którego forma wynikała z istoty PRL, czyli państwa totalitarnego. Robotnicy musieli wyjść na ulicę, bo inaczej nie mogli wyrazić swojego niezadowolenia - podkreśla prof. Paczkowski. Sprawą otwarto do dziś pozostaje zakres przygotowań do tłumienia protestów. Komuniści byli przygotowani na wybuch społecznego niezadowolenia, ale nie mogli temu przeciwdziałać, bo nie wiedzieli , gdzie wybuchną ewentualne protesty - mówi historyk.


Czy Czarny Czwartek był prowokacją?

Najbardziej tragicznym momentem robotniczej rewolty był 17 grudnia, nazwany Czarnym Czwartkiem. Wczesnym rankiem wojsko ostrzelało robotników, którzy szli na poranną zmianę. Zginęło 11 osób. Przez cały dzień w mieście trwały walki uliczne. Nad miastem krążyły helikoptery, z których strzelano do ludzi i zrzucano pojemniki z gazem łzawiącym. W kolejnych godzinach zginęło kolejnych 7 osób. Tego samego dnia w Szczecinie zabito 13 robotników.

Prof. Paczkowski mówi, że nie ma twardego dowodu na prowokację w Gdyni. Tam były dwa sztaby, które sobie przeszkadzały. Jeden ze Stanisławem Kociołkiem, a drugi z Zenonem Kliszką i gen. Grzegorzem Korczyńskim - podkreśla historyk i zaznacza jednocześnie, że w Gdyni do 16 grudnia było w miarę spokojnie. Nie było ulicznych demonstracji.

Zaraszamy do wysłuchania rozmowuy Hanny Marii Gizy z profesorem Andrzejem Paczkowskim. Wystarczy kliknąć odpowiednie ikony dźwięków w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.