Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Michał Mendyk 23.04.2011

Prawdziwa Pasja (nie tylko Pendereckiego)

Pół wieku od powstania "Pasja Łukaszowa" Krzysztofa Pendereckiego wciąż może szokować. Ale nawet polskiemu awangardziście nie śniło się łączenie tematyki pasyjnej z capoeirą czy buddyjskmi rytuałami...
Scena z Pasji według św. Marka Osvaldo GolijovaScena z "Pasji według św. Marka" Osvaldo Golijovakadr z nagrania utworu opulikowanego przez Deustche Grammophon

Wykonanie "Pasji według św. Łukasza" Krzysztofa Pendereckiego w ramach Festiwalu Wielkanocnego im. Ludwiga van Beethovena nie wzbudziło takich emocji, co premiera epokowego dzieła, do której doszło w 1966 roku w katedrze w Münster. Wśród świadków prawykonania znaleźli się przedstawiciele mediów, Kościoła oraz świata muzyki z całej Europy. Reakcja większości była entuzjastyczna, choć pojawiły się także głosy krytyczne. Swoją "Pasją" Penderecki przełamał bowiem przynajmniej dwa tabu: polityczne (kompozytor z bloku wschodniego i tematyka religijna) oraz estetyczne (bezkompromisowy awangardzista w rzekomo martwym, barokowym gatunku).

Siła tego arcydzieła tkwi w grze pozornie wykluczających się elementów: na poły liturgicznej konwencji oraz nowoczesnego języka dźwiękowego, dawnej polifonii oraz drapieżnych, bruitystycznych brzmień. Zderzenie wzniosłego dramatu i aury religijnej kontemplacji z naturalistycznymi hałasami - symbolizującymi ingerencje sił demonicznych - wciąż intryguje, drażni, inspiruje. Z tego punktu widzenia "Pasję Łukaszową" wiele łączy z utworem o wiele młodszym i przynależącym do zupełnie innej dyscypliny twórczej - kontrowersyjną "Pasją" (2004) Mela Gibsona.

W obu wypadkach nasze zaskoczenie budzi dosadność w przedstawianiu gwałtownych pasji oraz zmysłowego aspektu cierpienia Mesjasza. Niby wszystko zgodne jest z literą tradycji (biblijnej czy muzycznej), a jednak zostajemy z poczuciem drażniącego dysonansu. Być może dlatego, że chrześcijańska praktyka liturgiczna przyzwyczaiła nas do większej powściągliwości w opowiadaniu pasyjnego mitu i koncentrowania się raczej na jego wymiarze boskim niż czysto ludzkim. Między innymi temu zawdzięcza swą ogromną popularność dzieło innego wschodnioeuropejskiego kompozytora, Estończyka Arvo Pärta. Ukończona przezeń w 1982 roku "Pasja według Św. Jana" pozbawiona jest śladów konwencjonalnie pojmowanej dramaturgii; ujmuje natomiast aurą modlitewnej kontemplacji, zainspirowaną estetyką religijnej muzyki średniowiecza.

Ale nasza epoka naznaczona jest raczej skłonnością do przełamywania tradycyjnego sposobu opowiadania o męce Jezusa Chrystsusa. Chętnie poszukujemy w niej wątków bliskich współczesnej wrażliwości, wyobraźni oraz codziennym doświadczeniom. Do najbardziej jaskrawych przykładów tej tendencji należy słynna rock-opera "Jesus Christ Superstar" (1970) Andrew Lloyda Webera. Na fali kontrkulturowej rewolty nie trudno było dostrzec w postaci Chrystusa prawdziwie hipisowskich rysów...

Z punktu widzenia współczesnej europejskiej wrażliwości takiego rodzaju przedstawienia biblijnej historii postrzegane mogą być jako niegroźne ekscesy lub (groźne) prowokacje. Warto jednak pamiętać, że w wielu zakątkach świata bardziej osobisty, subiektywny i otwarty typ religijności jest na porządku dziennym. Pomyślmy chociażby o rozkwicie eklektycznych i mistycznych odmian chrześcijaństwa w Czarnej Afryce, Ameryce Łacińskiej lub niektórych rejonach Azji. Akt samoukrzyżowania wydawać może nam się absurdalny, a nawet bluźnierczy. Dla wielu Filipińczyków jest to jednak najbardziej bezpośrednia forma uczestnictwa w zbawiennej męce Chrystusa.

Egzotycznemu z zachodniego punktu widzenia typowi religijności zawdzięcza swój sukces jedna z najsłynniejszych muzycznych pasji ostatnich lat. Dla argentyńskiego Żyda, Osvaldo Golijova, nie mniej istotny od tekstu Ewangelii według św. Marka okazał się folklor i kultura popularna Ameryki Łacińskiej, nie wyłączając modnej ostatnio capoeiry...

Jeszcze bardziej ekscentryczna od "Pasji według św. Marka" Osvaldo Golijova (2000) mogła stać się "Wodna Pasja", skomponowana w tym samym roku przez wyznającego buddyzm Chińczyka Tan Duna (wielu z nas słyszało jego muzykę chociażby w filmie "Przyczajony tygrys, ukryty smok"). Jednak pomimo wykorzystania szeregu orientalnych brzmień oraz technik wokalnych jego dzieło okazało się zaskakująco zbieżne z zachodnią wrażliwością i wyobraźnią. Być może dlatego, że Tan Dun oparł "Pasję" na wspólnej dla obu kultur symbolice wody jako medium oczyszczenia i odrodzenia.

Zasób współczesnych odczytań mitu pasyjnego wydaje się nieograniczony. Ale czy właśnie ta różnorodność nie świadczy o jego żywotności i uniwersalnym wymiarze?