Działania wojsk ukraińskich budzą sprzeciw Rosji. Moskwa domaga się, aby Unia Europejska doprowadziła do zakończenia walk. Do natychmiastowego przerwania ognia na wschodzie Ukrainy wezwał Siergiej Ławrow, szef rosyjskiej dyplomacji.
– Apel Moskwy o zaprzestanie działań wojennych powinien także odnosić się do strony rosyjskiej. Przecież przywódcy ugrupowań separatystów to obywatele Federacji Rosyjskiej, a nie Ukrainy. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby ich wezwać na terytorium Rosji i im wytłumaczyć, jakie jest rosyjskie stanowisko – powiedział w PR24 Andrzej Załucki, były wiceminister spraw zagranicznych.
Szansa na porozumienie
Żadna z podjętych do tej pory prób pokojowego rozwiązania konfliktu nie odniosła skutku. Rozmowy nadal trwają, jednak nadzieje na ich powodzenie są niewielkie, ponieważ każda ze stron ma zupełnie odmienne stanowisko.
– Destabilizacja sytuacji na Ukrainie daje możliwość stabilności władzy w Rosji. Poza tym, podobno separatyści, który się wycofali do Doniecka, nie mają możliwości przejścia przez granicę do Rosji. Jeśli to jest prawda, to znaczy, że ze strona rosyjska nie chce pozwolić tej grupie funkcjonować na terenie Rosji. To stwarzałoby pożywkę dla nacjonalistycznych nurtów, które w Rosji funkcjonują – stwierdził Gość PR24.
Determinacja władz w Kijowie
Po odbiciu Słowiańska, Kramatorska, Konstantynówki, Artemowska i Drużkowki, wojska ukraińskie dążą do przejęcia z rąk separatystów także Doniecka i Ługańska. Teraz władze w Kijowie wydają się być zdecydowane na jak najszybsze zakończenie konfliktu za pomocą środków militarnych i nie mówią o planach ponownego wstrzymania ognia.
– Rozmowy jak na razie nic nie dają. Potrzeba czasu, ale wstrzymanie ognia, o które wcześniej apelował Poroszenko nie doprowadziło do przerwania walk przez stronę separatystów. Dlatego porozumienie zerwano. Może dojść do rozmów, ale to wymagałoby pojawienia się nowych liderów z tamtych regionów, których wskazałoby społeczeństwo. Inaczej trudno to sobie wyobrazić – podkreślał Andrzej Załucki.
Anna Mikołajewska