Podczas meczu Serbia-Albania nad boiskiem „Partizana” w Belgradzie pojawił się dron z flagą Wielkiej Albanii, która została zerwana przez jednego z serbskich zawodników. Albańscy piłkarze chcieli ją odebrać i stąd wywiązała się bójka. Sprawa budzi ogromne kontrowersje w Serbii, a reprezentanci Albanii w drugiej połowie nie wyszli na murawę w obawie o swoje życie. W ocenie Angeli Tomin mecz w Belgradzie miał wydźwięk polityczny, mimo nieobecności na trybunach albańskich kibiców.
– Albańskich kibiców nie wpuszczono ze względów bezpieczeństwa. Sami Serbowie sugerowali, że jest to mecz podwyższonego ryzyka. Mecz łączy wydarzenie piłkarskie z politycznym, ponieważ w loży VIP na trybunach zasiadał albański premier, który za tydzień miał przybyć z oficjalną wizytą do Belgradu, co nie miało miejsca od chwili zakończenia II wojny światowej. Po incydencie wizyta ta staje pod znakiem zapytania, ponieważ incydent Serbowie odbierają bardzo politycznie i propagandowo – oceniła dziennikarka.
Po pojawieniu się flagi na murawie sędzia przerwał mecz. Serbskim zawodnikiem, który ściągnął flagę, był Stefan Mitrovic. Piłkarz tłumaczył w wywiadzie, że zrobił to z zamiarem oddania flagi sędziemu liniowemu. Zawodnik dodał, że chciał dokończyć mecz, ponieważ przyszedł grać w piłkę, a nie na wiec polityczny. Jan Kałucki wskazywał w Polskim Radiu 24, że podobne historie miały już miejsce.
– W 1990 Jugosławia po raz ostatni zdobyła mistrzostwo świata w koszykówce, a w rok potem Mistrzostwo Europy. W drużynie grali wtedy Serb Vlada Divac i Chorwat Drazen Petrovic. Koszykarze byli wielkimi przyjaciółmi i wspierali się wzajemnie w lidze NBA. Podczas finału Mistrzostwo Europy na parkiet wbiegł kibic z chorwacką flagą, którą zabrał i schował właśnie Divac i od tego momentu Petrovic nie zamienił już z nim nawet jednego słowa – mówił dziennikarz sportowy.
Zapraszamy do odsłuchania audycji Krzysztofa Kuzaka!
PR24/GM