Według strony rosyjskiej, gdy samolot dosięgły rakiety, przebywał na wysokości 6 tysięcy metrów. Co więcej, strona rosyjska twierdzi, że ostrzał SU-24 nastąpił najprawdopodobniej z ziemi. Jego szczątki spadły na terytorium Syrii w prowincji Latakia.
Informatorzy w Moskwie nie wiedzą, jaki jest los pilotów. W internecie można obejrzeć nagranie, na którym dwaj mężczyźni katapultują się z pokładu samolotu, a następnie lądują na spadochronach po syryjskiej stronie granicy. Media tureckie twierdzą natomiast, że jeden z nich jest zakładnikiem syryjskich Turkmenów, mieszkających nieopodal miejsca, gdzie rozbiła się maszyna. Trwają poszukiwania drugiego pilota. Nad miejscem katastrofy latają rosyjskie śmigłowce.
Rosyjscy piloci biorący udział w operacji wojskowej na terytorium Syrii w przeszłości wielokrotnie naruszali przestrzeń powietrzną Turcji. Ankara uprzedzała, że otworzy ogień do intruzów. W październiku Turcy zestrzelili rosyjskiego drona. Biuro premiera Turcji poinforowało, że Ahmet Davutoglu polecił urzędnikom Ministerstwa Spraw Zagranicznych nawiązanie kontaktu z przedstawicielami NATO i ONZ w celu wyjaśnienia incydentu.
O zdarzeniu mówili w Polskim Radiu 24 Wojciech Szewko, ekspert ds. polityki międzynarodowej i Maciej Milczanowski z Instytutu Badań nad Bezpieczeństwem Narodowym.
Zdaniem dra Macieja Milczanowskiego jest to gra polityczna, która opiera się na zmniejszeniu strat dyplomatycznych.
- Dla Rosji jest bardzo istotne, aby współpraca z Turcją układała się jak najlepiej. Rosja potrzebuje Turcji do prowadzenia polityki na Bliskim Wschodzie. Oczywiście Turcja niechętnie wspiera działania rosyjskie i nie popiera polityki, którą Rosja prowadzi z Litwą, Portugalią czy Wielką Brytanią – powiedział ekspert z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarzadzania w Rzeszowie.
Dr Wojciech Szewko zastanawiał się, jakie działania podejmie w związku z tym wydarzeniem Rosja w najbliższym czasie.
- Wachlarz reakcji rosyjskiej jest bardzo szeroki: od działań na arenie międzynarodowej poprzez subtelne długofalowe działania. Rosja ostatnio pokazuje, że preferuje raczej doraźne środki, w związku z tym wszystkie opcje są teraz możliwe – ocenił dr Wojciech Szewko.
Natomiast Andrzej Hładij z portalu Defence24.pl stwierdził, że Turcja i Rosja nie będą dążyć do eskalacji konfliktu.
– Turcja uznaje, że jest w stanie sama chronić swoją przestrzeń powietrzną i prawdopodobnie nie będzie prośby o zastosowanie artykułu 5. NATO. Uruchomienie procedury mogłoby doprowadzić do wzrostu napięcia na linii Ankara-Moskwa, ale patrząc na sygnały wysłane z Rosji nie dojdzie do eskalacji konfliktu – mówił ekspert ds. bezpieczeństwa.
Grzegorz Gromadzki, ekspert ds. wschodnich z Fundacji Batorego zauważał, że już wcześniej dochodziło do naruszenia przestrzeni lotniczej i wodnej przez Rosjan, na przykład na terenie Unii Europejskiej. Jednak tylko Turcy tak gwałtownie zareagowali.
– Samoloty rosyjskie zbliżały się do przestrzeni powietrznej państw członkowskich NATO, jednak potem zawracały. Jeśli chodzi o Turcję i Syrię, to mieliśmy do czynienia z wielokrotnym przekroczeniem granicy i przelotem nad tymi krajami. Turcja już miesiąc temu powiedziała, że nie będzie tolerować takiej sytuacji – powiedział gość Polskiego Radia 24.
Według Anatola Arciucha, zestrzelenie samolotu na terenie Turcji całkowicie zaskoczyło Rosjan, którzy w ogóle nie spodziewali się takiej reakcji ze strony Turków.
– Rosjanie zostali całkowicie zaskoczeni stanowczością Turcji i nie wzięli takiej ewentualności pod uwagę. Już wcześniej Rosjanie naruszali granicę turecką, lecz nie liczyli się z tym, że zostaną zestrzeleni bez ostrzeżenia. Są teraz mocno zmieszani – powiedział w Polskim Radiu 24 publicysta.
IAR/PR24