- Interesuje mnie sama materia dźwiękowa oderwana od kulturowego kontekstu. Nie punkt, nuta na papierze, ale rozciągnięta w czasie aura brzmieniowa - podkreśla Dobromiła Jaskot. To podejście towarzyszy absolwentce akademii muzycznych w Poznaniu i Wrocławiu od zawsze i jest owocem jej głębokiego osadzenia, wręcz wychowania w tradycji kulturowej Wschodu. - Lubię spoglądać na materię z perspektywy duchowej, bo w istocie te dwie sfery stanowią jedność - tłumaczy gość Ewy Szczecińskiej. - Na podobnych założeniach oparta jest wschodnia medycyna, w której źródeł choroby szuka się przecież w sferze psychicznej - dodaje.
Faktycznie utwory Dobromiły Jaskot jawią się jako muzyczne kontemplacje brzmieniowej głębi pojedynczych nawet fenomenów akustycznych. Czasami dosłownie krążą wokół jednej wysokości, pokazując ją w diametralnie odmiennych perspektywach, łącząc drapieżność z eterycznością. Aby osiągnąć ten efekt, kompozytorka korzystała z zaawansowanych technik akustycznych wypracowanych w ramach tak zwanego francuskiego spektralizmu. Scjentystyczna orientacja tej szkoły nie zawsze dała się pogodzić z duchowymi predyspozycjami Jaskot, która sama mówi: "rozum to mój największy wróg".
To napięcie doprowadziło do kryzysu twórczego, o którym kompozytorka szczerze opowiedziała Ewie Szczecińskiej. - Moja muzyka podążała w niepożądanym, ascetycznym kierunku. Chciałam wyzwalać dźwięk, a jednak go ograniczałam do samej struktury - mówi. - Przez parę lat zmagałam się z tym. Pomogły mi rozmowy z kilkoma osobistymi autorytetami oraz świadome próby przełamania własnych przyzwyczajeń. Teraz będę prezentować więcej dźwięków w szerszym kontekście. Chcę się odciąć od wszystkiego, co skomponowałam przed 2013 rokiem...
Śmiała deklaracja... Więcej o satysfakcji płynącej z pracy akademickiej, sztuczności rozdziału natury od kultury oraz... domowej hodowli zwierząt w nagraniu "Bitej godziny" Ewy Szczecińskiej.