Czasy cinkciarzy już szczęśliwie minęły. Dziś gotówkę możemy wymienić po rynkowym kursie w oficjalnie działających kantorach, które podlegają kontroli państwa i nie mogą sobie pozwolić na oszukiwanie klientów. Chociaż można sobie wyobrazić sytuację, w której kantor wprowadza do obiegu fałszywe pieniądze albo wypłaca klientom zbyt małe sumy, w praktyce, tego rodzaju oszustwa są bardzo proste do wykrycia i udowodnienia, a ryzyko dla przedsiębiorcy prowadzącego kantor (nie tylko utrata możliwości kontynuowania działalności, ale i odpowiedzialność karna) bardzo wysokie.
Dla klienta, korzystanie z kantoru wiąże się z bardzo małym ryzykiem, co nie znaczy, że nie należy chociażby przeliczyć otrzymanej gotówki. Pomyłki mogą zdarzać się każdemu. Obcą walutę, chociaż zwykle po nieco mniej korzystnym kursie, można też kupić w banku. To jeszcze bezpieczniejsze rozwiązanie - zdarzały się już przypadki otwierania przez oszustów fałszywych kantorów (co prawda rzadkie i trwające niezbyt długo, ale jednak).
Można przyjąć następującą zasadę: nigdy nie wymieniamy pieniędzy u przygodnie poznanych osób, na ulicy; jeśli w kantorze - to tylko w takim, o którym wiemy, że działa od dłuższego czasu; w innym przypadku - w banku.
Państwo nie reguluje kursów wymiany walut w kantorach. Każdy przedsiębiorca może ustalić własny kurs. Jeśli będzie on dziesięciokrotnie mniej korzystny od kursu NBP (np. za każde euro dostaniemy ok. 40 gr zamiast ok. 4 zł), klient może poczuć się oszukany, ale z punktu widzenia prawa wszystko będzie w porządku. Tego rodzaju praktyki nie są częste, jednak zdarzają się zwłaszcza w miejscach takich jak lotniska, dworce i przejścia graniczne.
Nie tylko dlatego nie warto odkładać wymiany gotówki na ostatnią chwilę. Nawet jeśli nikt nas nie oszuka na granicy, wybierając kantor działający w większym mieście, z dala od dworca lub lotniska możemy liczyć na nieco lepszy kurs wymiany.
Michał Milewski