- On był wzorem równowagi i doskonałości - wspominał wybitny dyrygent w 1995 roku. - Jako autorytet w polskim środowisku muzycznym, zawsze łagodził nastroje i emocje, w przeciwieństwie chociażby do Stefana Kisielewskiego, który tak chętnie "chwytał za szabelkę".
Podobny perfekcjonizm można, zdaniem Jana Krenza, odnaleźć w utworach Lutosławskiego, także tych młodzieńczych, oraz w jego praktyce dyrygenckiej. - Nigdy nie pokusił się o poprowadzenia cudzej kompozycji, bo traktował dyrygenturę jako uzupełnienie warsztatu kompozytorskiego - podkreśla zasłużony wykonawca dzieł mistrza. - Moje interpretacje muzyki Lutosławskiego były świadomie o wiele bardziej emocjonalne, romantyczne niż te autorskie. Ale on to akceptował - dodaje.
Dlaczego Lutosławski nigdy nie napisał opery i czemu unikał nadawania swoim dziełom pozamuzycznych znaczeń? O tym w rozmowie Marka Zwyrzykowskiego z Janem Krenzem.