Wynalazek przypomina zwykłą tarczę policyjną. Ma jednak wmontowane urządzenie generujące specyficzne dźwięki o niskiej częstotliwości, które wchodzą w rezonans z drogami oddechowymi człowieka i przeszkadzają mu w zaczerpnięciu powietrza. W opisie potrzebnym do uzyskania patentu (złożonego przez firmę Raytheon z amerykańskiego miasta Waltham) można przeczytać, że intensywność impulsów da się zwiększać, przez co osoby, wobec których stosowana jest tarcza, najpierw odczuwają dyskomfort, a w ostateczności zostają "chwilowo obezwładnione".
Ryzyko dla słuchu
Zasięg działania tego sprzętu ogranicza się do kilkudziesięciu metrów. Patent zakłada jednak wprowadzenie "trybu kohorty", w którym wiele tarcz można ze sobą (bezprzewodowo) połączyć, powiększając pole oddziaływania.
Firma Raytheon nie komentuje wynalazku. Robią to jednak naukowcy. - Nie mamy na razie wystrczająco dużo szczegółów technicznych aby określić, czy oznacza to jakieś ukryte konsekwencje medyczne - ostrzega Steve Wright z brytyjskiego Leeds Metropolitan University.
Jego zdaniem takie narzędzie może oznaczać ryzyko dla słuchu, a u astmatyków powodować wręcz wrażenie duszenia się. W opinii Wrighta największym zagrożeniem związanym z pojawieniem się takich tarcz jest jednak fakt, że mogą one zostać wykorzystane do politycznej kontroli.
(ew/pap)