Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Małgorzata Byrska 18.03.2016

Bez porozumienia między pracodawcami i związkowcami w sprawie obniżenia wieku emerytalnego

Związkowcy domagają się, oprócz obniżenia wieku emerytalnego, także prawa do wcześniejszej emerytury dla osób z długim stażem pracy.
Posłuchaj
  • Do związkowców nie trafiają argumenty o starzejącym się społeczeństwie, o rosnących wydatkach z budżetu państwa na wypłatę emerytur. A tylko dłuższa praca znacznie wyraźnie podwyższa emeryturę – podkreśla gość Jedynki Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Przedstawiciele pracodawców i związków zawodowych spotkali się (18.03.) w Radzie Dialogu Społecznego, żeby dyskutować o obniżeniu wieku emerytalnego.  Niestety, nie doszli do porozumienia.  

Siła argumentu czy raczej argument siły?

Jak tłumaczy gość Jedynki Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan, do związkowców nie trafiają argumenty o starzejącym się społeczeństwie, o rosnących wydatkach z budżetu państwa na wypłatę emerytur.

– Nie udało nam się porozumieć. Wyszliśmy z propozycją kompromisu, ale związki nie chcą pójść na kompromis. Akceptują obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet, i 65 lat dla mężczyzn. Chciałyby także do tego dodać możliwość jeszcze wcześniejszego przejścia na emeryturę osób, które mają długi staż pracy – podkreśla Jeremi Mordasewicz.

Natomiast pracodawcy argumentują, że obecnie mamy taką sytuację, że w Polsce tylko 16 mln osób pracuje, a 9 mln pobiera emerytury i renty, i corocznie wpływy ze składek są o 70 mld zł mniejsze niż pochłaniają emerytury i renty.

– I dlatego też w sytuacji, kiedy 60-letnia kobieta ma średnio przed sobą 23 lata życia, i biorąc pod uwagę, że nasze życie co 5 lat wydłuża się o rok – i to jest wspaniałe, że żyjemy dłużej, ale i dłużej musimy pracować – to w takiej sytuacji obniżenie wieku emerytalnego jest działaniem nieodpowiedzialnym, krótkowzrocznym, i ewidentnie nie bierze pod uwagę potrzeb państwa i narodu – podkreśla Jeremi Mordasewicz.

I dodaje, że przecież starzejemy się, coraz mniej osób będzie pracowało, a na barkach tych pracujących będą spoczywały coraz większe ciężary. I młodzież zacznie nam np. emigrować z kraju.

Prognozy wysokości emerytur niepokoją

ZUS dokonał analizy skutków obniżenia wieku emerytalnego. Wynika z niej, że np. średnia emerytura 40-letniej, w tej chwili, kobiety będzie o 40 proc. niższa od średniej emerytury, jaką w tej chwili pobierają kobiety, a to oznacza niemal głodową emeryturę. Jeśli będzie przywrócony niższy wiek emerytalny.

– Jeżeli będziemy tak krótko pracować, to oczywiście – tak będzie. W obecnym systemie emerytalnym, od lat już obowiązującym, nasza emerytura zależy od tego, ile wpłacimy składek, i ten tzw. kapitał emerytalny jest dzielony przez dalszy oczekiwany czas życia. Jeżeli kobieta ma przed sobą 23 lata, a każdy rok ma 12 miesięcy, to oznacza że przez ponad 250 miesięcy będzie pobierała emeryturę. I to oczywiście oznacza, że ta emerytura będzie bardzo niska. Jeżeli kobieta przechodząc na emeryturę w wieku 60 lat dostanie 1000 zł, tyle wypracowała sobie, to w sytuacji gdyby przeszła w wieku 65 lat – dostałaby 1500 zł, czyli o 50 proc. więcej – wylicza gość radiowej Jedynki.

Dlaczego oponenci nie chcą słuchać argumentów?

Zdaniem Jeremiego Mordasewicza,  co z przykrością stwierdza, naszym życiem nie rządzi matematyka, tylko emocje. Wiele prac psychologicznych na ten temat napisano.

– Mam ogromny żal do prezydenta Dudy, że złożył taki projekt, ponieważ Polacy nie są w stanie ocenić go racjonalnie, gdyż kierujemy się emocjami. Ktoś pracował długo, jest zmęczony, chciałby odejść na emeryturę, i nie myśli o konsekwencjach. Związki zawodowe, skoro już pan prezydent taki projekt złożył, czyli 60 lat dla kobiet, 65 lat dla mężczyzn, to związkom zawodowym trudno jest powiedzieć – nie. Ludzie traktują to jako prezent. Nie zastanawiają się nad konsekwencjami tego faktu – komentuje przedstawiciel Konfederacji Lewiatan.

Nowa ustawa może być bardzo kosztowna

Pracodawcy zakładali, że skoro dzisiaj mamy 16 mln pracujących, a 9 mln emerytów i rencistów, to już jest zapaść. Ale spodziewali się, że w ciągu najbliższych 5 lat około 600 tys. osób dodatkowo przejdzie z grona pracujących do grona pobierających emerytury, co oznacza że wzrosną wydatki na emerytury, a jednocześnie zmniejszą się wpływy ze składek.

– Jeżeli zrealizujemy projekt prezydencki to dodatkowo jeszcze kolejne 600 tys. ubędzie nam z grona pracujących, a przejdzie do grona pobierających świadczenia. Ale niestety, rozmowa w kategoriach matematycznych nie ma miejsca, bo ludzie kierują się emocjami – podkreśla raz jeszcze Jeremi Mordasewicz.

Sytuację systemu emerytalnego dodatkowo pogarsza sytuacja, że w Polsce praktycznie nie istnieje tzw. trzeci filar emerytalny.

– Ponieważ skoro Polacy 1/5 swojego wynagrodzenia, 20 proc. oddają w postaci składki emerytalnej, to uważają, że to już  jest dość – zauważa gość Jedynki. Poza tym mamy niestety małą skłonność do oszczędzania.

Wyższe emerytury to wyższy wiek emerytalny

Czy kluczem do wyższych emerytur jest np. demografia? Chodzi o to, żeby więcej dzieci się rodziło, i następnie pracowało na pobierających świadczenia. A może należałoby zwiększyć migrację do Polski, a nie tylko wydłużać wiek emerytalny.

 – W Europie wszystkie kraje uznały, że podniesienie wieku emerytalnego jest niezbędne. I dlatego Polska staje się w tej chwili przedmiotem żartów, że my chcemy obniżać wiek emerytalny… – zwraca uwagę Jeremi Mordasewicz.

I dodaje, że skoro do tej pory jakieś dziecko się nie urodziło, to też nie wejdzie na rynek pracy za 20 lat, bo takie jest opóźnienie w tym procesie. A nasze życie wydłuża się co 5 lat o rok, i to już od czasów II wojny światowej, bo wtedy ten proces się rozpoczął, a myśmy utrzymywali wiek emerytalny na tym niskim poziomie. Dzisiaj wiek emerytalny dla kobiety, 61 lat,  to jest najniższy wiek w Europie. Kobieta przechodząca w tym wieku na emeryturę ma 22 lata pobierania świadczenia, czyli ok. jednej trzeciej  życia spędzi na emeryturze.

– A nie da się już utrzymać takich proporcji. Jeżeli obniżymy wiek emerytalny, jeżeli ludzie będą wcześniej przechodzić na emeryturę, to ich utrzymanie będzie kosztowało, i te środki które pójdą na utrzymanie stosunkowo młodych emerytów, nie pójdą na budowę fabryk, na kupowanie maszyn czy budowę szpitali. Bo nie można tej samej „złotówki” wydać i na konsumpcję, i na inwestycje. A skoro tak, to będzie mniej miejsc pracy dla pokolenia pracującego i skoro mniej będziemy inwestować, to modernizacja gospodarki będzie przebiegała wolniej, czyli wolniej będzie wzrastała wydajność pracy oraz wynagrodzenia. To jest proste, ale jednocześnie ludzie kurczowo trzymają się tej możliwości odejścia na wcześniejszą emeryturę, bo tak było w przeszłości – komentuje gość Jedynki Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Przedstawiony przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz niektórych innych ustaw jest po I. czytaniu w Sejmie, i jest obecnie dyskutowany w komisjach sejmowych.

Robert Lidke, mb