Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio 24
Anna Wiśniewska 04.07.2016

Brexit oznacza koniec taniego latania?

Brexit nie jest końcem taniego latania. Co prawda Wielka Brytania musi wynegocjować warunki dostępu do otwartego nieba, ale nikomu nie będzie na rękę, by stwarzać bariery w ruchu lotniczym, mówił w Polskim Radiu 24 Dominik Sipiński, redaktor portalu Pasażer.com, ekspert gospodarczy Polityka Insight.
Posłuchaj
  • O tym, co Brexit oznacza dla pasażerów linii lotniczych, mówił w Polskim Radiu 24: Dominik Sipiński, redaktor portalu Pasażer.com, ekspert gospodarczy Polityka Insight (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

- „Otwarte niebo” to porozumienie, które umożliwia dowolnemu przewoźnikowi zarejestrowanemu w Unii Europejskiej, rozpoczęcie lotu bez żadnych dodatkowych zgód między dowolnym krajem Wspólnoty a Wielką Brytanią, czy generalnie wewnątrz UE. Jeżeli to porozumienie zostałoby w jakikolwiek sposób zmienione i pojawiłyby się jakieś bariery, które wymagałyby, żeby przewoźnik spełniał dodatkowe warunki, czy otrzymywał specjalne zgody przed uruchomieniem lotów do Wielkiej Brytanii, to siłą rzeczy spowolni to ruch. Natomiast jest to bardzo mało prawdopodobne. Cała branża zgadza się, że to „Otwarte niebo” jest absolutną podstawą nie tylko lotnictwa, ale całej gospodarki brytyjskiej. Pamiętajmy, że mówimy o wyspie, na którą siłą rzeczy nie da się wszystkiego przewieźć pociągami lub promami. Transport lotniczy jest zatem niezbędny i praktycznie żadna strona nie ma interesu w tym, żeby to „Otwarte niebo” zmieniać, czy ograniczać – podkreślał Dominik Sipiński, redaktor portalu Pasażer.com, ekspert gospodarczy Polityka Insight.

Ruch lotniczy z Wlk. Brytanią może być mniejszy

Aż 1/4  międzynarodowych połączeń obsługiwanych przez polskie lotniska to właśnie loty do lub z Wielkiej Brytanii. Dlatego decydujące będą tu rozstrzygnięcia dotyczące polskich pracowników na Wyspach.

- W 2015 roku między Polską a Wielką Brytanią samolotem podróżowało prawie 6,2 mln osób, z czego znacząca część to szeroko rozumiany ruch emigracyjny, lub związany z ludźmi, którzy już tam wyemigrowali do pracy. Jeżeli oczywiście nagle okaże się, że z 800 tys. czy nawet 1 mln Polaków w Wielkiej Brytanii będzie mogło zostać tam 200 czy 300 tys. osób, to siłą rzeczy ten ruch gwałtownie spadnie i linie lotnicze będą cięły połączenia, bo nie będzie się opłacało utrzymywać lotów, zwłaszcza do mniejszych brytyjskich miast, ale i z mniejszych polskich lotnisk – przekonywał gość Polskiego Radia 24.

Małe lotniska uzależnione od lotów na Wyspy

To może oznaczać problemy dla niektórych polskich lotnisk regionalnych.

- Ruch lotniczy z Wielką Brytanią w ogóle jest bardzo istotny dla Polski. Dla lotniska w Lublinie, Bydgoszczy to jest prawie 60 proc. wszystkich miejsc z tych lotnisk. Na każdym polskim lotnisku, z wyjątkiem Warszawy, Wielka Brytania jest wiodącym kierunkiem. Ponieważ im mniejsze lotnisko, tym większy proporcjonalnie ten udział Wielkiej Brytanii, to znowu im większe będą zmiany, tym te małe polskie lotniska bardziej ucierpią. Mówimy tutaj o lotniskach, które obsługują kilkaset tysięcy pasażerów i są generalnie nierentowne. Nawet zatem, jeżeli ta zmiana będzie kilkuprocentowa, to przez to uzależnienie od lotów do Wielkiej Brytanii i przez brak alternatywy, to będzie oznaczać dużą zmianę w Lublinie, Bydgoszczy, Łodzi, Rzeszowie. Te lotniska będą miały duże problemy, dużo większe niż Kraków czy Warszawa, gdzie loty do Wielkiej Brytanii stanowią niecałe 10 proc. – wyjaśniał ekspert.

Słaby funt zwiększy liczbę pasażerów odwiedzających Wyspy?

Na branżę lotniczą pozytywny wpływ może mieć natomiast słaby funt. Na to liczy British Airways.

- Tani funt zachęca oczywiście do przyjazdów do Wielkiej Brytanii, zarówno inwestorów, jak i zwykłych turystów. W tej chwili statystyki mówią o tym, że ok. 2/3 pasażerów, którzy podróżują z brytyjskich lotnisk, są to Brytyjczycy wylatujący i potem wracający z zagranicy. Tylko 1/3 są to obcokrajowcy przyjeżdżający w dowolnym celu, czy turystycznym, czy biznesowym. Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego IATA przeprowadziło analizę tego, czy tańszy funt i dodatkowy napływ ludzi jest w stanie zrównoważyć to, że Brytyjczyków będzie stać na mniej. Ich wnioski są takie, że nie będzie w stanie. Z uwagi właśnie na tę dysproporcję w wielkości. Najprawdopodobniej nawet dodatkowi ludzie, którzy przyjadą do Wielkiej Brytanii nie byliby w stanie skompensować tego ubytku Brytyjczyków wylatujących za granicę i ten spadek wyniósłby do 2020 roku ok. 3 do 5 proc. – mówił Dominik Sipiński.

British Airways i EasyJet już poinformowały, że Brexit odbije się na ich tegorocznych wynikach finansowych.

Karolina Mózgowiec, awi