Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
wnp.pl
Jarosław Krawędkowski 25.06.2017

Roboty kontra ludzie: kto wygra to starcie na rynku pracy?

Po wątek walki ludzi robotów od dziesięcioleci chętnie sięgają pisarze i filmowcy. Ich wizje (na razie) nie mają jednak zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Bo taka konfrontacja faktycznie już trwa, a stawką w niej są miejsca pracy. Dziś pytanie nie brzmi już „czy”, ale „kiedy” i „w jakiej skali” ludzie będą musieli oddać część swoich miejsc pracy robotom
  • Na rynku pracy w Stanach Zjednoczonych 47 zawodów może w niedługim czasie ulec robotyzacji.
  • Roboty są precyzyjne, działają szybciej niż ludzie i dają większy poziom bezpieczeństwa – wylicza zalety automatycznych pracowników David Poole z Symphony Ventures.
  • Zdaniem ekspertów niedługo ludzie będą pracować „ramię w ramię” z robotami, bo one nie mają wakacji i np. nie upijają się - są po prostu lepsze. Tyle, że nie każdego robota jesteśmy w stanie zaakceptować jako w roli „kolegi z pracy”.

- Roboty są po prostu lepsze w niektórych zadaniach niż ludzie, zwłaszcza przy wykonywaniu zadań powtarzalnych, gdzie trzeba ściśle przestrzegać procedur. W takich dziedzinach jak analityka danych, czy przetwarzanie danych, roboty są precyzyjne, działają szybciej niż ludzie i dają większy poziom bezpieczeństwa – mówi David Poole, co-founder and CEO w Symphony Ventures, która zajmuje się doradztwem i wdrażaniem innowacyjnych rozwiązań w zakładach pracy. Owo bezpieczeństwo wynika z tego, że – jak podkreśla Poole – robot nie oszuka i nie przekaże danych osobom nieuprawnionym. Jest również tańszy w „przeszkoleniu”, bo nie trzeba każdego „egzemplarza” szkolić osobno jak to ma miejsce w przypadku ludzi. Zautomatyzowani pracownicy mają też jeszcze inne, mniej oczywiste, zalety…

- Mogą pracować 24 godziny na dobę , nie mają wakacji i nie upijają się na wieczór – żartobliwie puentuje David Poole.

- Roboty nadchodzą i musimy się na to przygotować – nie pozostawia także wątpliwości Marek Grodziński, vice president of thought leadership & conferences w ABSL, organizacji skupiającej sektor nowoczesnych usług biznesowych w Polsce, gdzie roboty dotrą w drugiej kolejności, zaraz po fabrykach, gdzie już są.

Ramię w ramię z robotami?

Już dziś zresztą roboty można spotkać np. na salach operacyjnych, gdzie uczestniczą w operacjach chirurgicznych, czy na ulicach (w Dubaju powstaje „robocop”, u którego można uzyskać informację, czy zapłacić mandat), a z analiz ekspertów wynika, że na rynku pracy w USA aż 47 zawodów może w nieodległym czasie ulec automatyzacji. Na liście „zagrożonych” znajdują się m.in. osobiści asystenci – eksperci przewidują, że stworzenie elektronicznych kalendarzy, które będą ustalały terminach spotkań prezesa to tylko kwestia czasu. Owszem, niektóre profesje, jak chociażby te związane z ochroną zdrowia (lekarze, pielęgniarki) będą nieco mniej narażone na ten proces, ale generalnie - jak podkreśla dr Joseph Reger (chief technology officer w Fujitsu na region Europy, Afryki, Indii i Bliskiego Wschodu) - automatyzacja dotknie przedstawicieli wszystkich rodzajów zawodów, zarówno „białych”, jak i „niebieskich kołnierzyków”.

- Tworzenie oprogramowania niedługo stanie się zautomatyzowane i przestanie być domeną „wykształciuchów” w białych kołnierzykach – przewiduje dr Reger.

Fakt przejęcia części zadań przez roboty nie oznacza oczywiście, że z firm znikną ludzie. Dawid Pool wskazuje na firmę Amazon, która tworzy „armię robotów”, a jednocześnie stale zwiększa zatrudnienie ludzi.

- Już niebawem będziemy pracować ramię w ramię z robotami. To dla nas wielka szansa – prognozuje Dawid Pool.

Obawiamy się tych, które wyglądają jak terminator

To jednak także spore wyzwanie. Wspólna praca ludzi i robotów może bowiem generować potencjalne problemy i to nie tylko technologiczne, ale też (a może przede wszystkim) mentalnej natury. Jak zresztą przyznaje Aleksandra Przegalińska, filozofka i badaczka rozwoju nowych technologii z Uniwersytetu Leona Koźmińskiego analizy dotyczące naszej reakcji na robota – współpracownika i chęci do współpracy z nim - już trwają. Czego już się z nich dowiedzieliśmy?

- Z pewnymi maszynami wchodzimy w łatwe relacje, inne zostaną odrzucone - mówi Aleksandra Przegalińska. Jak dodaje co prawda w miarę jak zwiększa się zastosowanie technologii w naszym życiu, zwiększa się też nasza akceptacja dla robotów, ale są pewne granice.

- Humanoidy nie przyjmą się w cywilizacji zachodniej. Nie boimy się tych robotów, które mają syntezator mowy i rozumieją kontekst, ale obawiamy się tych, które wyglądają jak terminator – tłumaczy Aleksandra Przegalińska.

Mentalne ograniczenia i kulturowe kalki (niezbyt przychylne robotom) niewątpliwie rzutują i rzutować będą na nasz stosunek do automatycznych pracowników. Równie istotne może się jednak okazać to jak będzie wyglądać rynek pracy po rewolucji robotów? Czy znajdzie się na nim miejsce dla tych osób, których obowiązki przejmą roboty? Scenariusz optymistyczny zakłada, że w miejsce „starych” miejsc pracy, oddanych cyborgom, pojawią się nowe „inteligentne” profesje, w których ludzie znajdą zatrudnienie. To wcale nie jest jednak takie pewne.

-– Nie wierzmy w to, że ta nowe rewolucja będzie przypominała tą poprzednią. Że sztuczna inteligencja i roboty przejmą część pracy, ale pod koniec będziemy mieli więcej zapotrzebowania na pracę ludzi. Nie wiemy jak roboty i automatyzacja wpłynie na rynek pracy – tonuje optymizm Joseph Reger.

Michał Wroński