Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Adam Kaliński 22.03.2018

USA, Chiny: wojna handlowa, czy wojna na słowa?

Donald Trump zapowiedział uderzenie taryfami celnymi w chińskie towary. Chiny grożą, że będą bronić swych interesów handlowych i odpowiedzą na to wyzwanie.

Urzędnicy handlowi przedstawili amerykańskiemu prezydentowi propozycję pakietu ceł na chińskie produkty warte 30 mld dolarów rocznie, ale Trump zażądał zwiększenia tej kwoty nawet do 60 mld dol. Na celowniku Amerykanów znalazły się głównie chińskie branże technologii oraz telekomunikacji.

Stracą wszyscy

MSZ Chin skomentował zapowiedzi Trumpa oświadczeniem, że chińsko-amerykański handel nie powinien być grą o sumie zerowej, a na ewentualnej wojnie handlowej stracą i Ameryka i Państwo Środka, zaś biorąc pod uwagę, że sprawa dotyczy dwóch największych gospodarek globu - skutki takiej handlowej konfrontacji odczuje cała światowa gospodarka.

Donald Trump już podczas ubiegania się o urząd prezydenta twierdził, że na handlu ze Stanami Zjednoczonymi korzysta głównie Państwo Środka, które ma dodatni bilans tej wymiany, co uderza w amerykański rynek pracy. Do tego - Pekin od lat jest oskarżany o manipulowanie swą walutą - juanem - przez zaniżanie jego wartości, co wspiera chiński eksport.

Zarzuty Trumpa

Amerykański przywódca zapowiadał też, że skłoni amerykańskie korporacje do powrotu z produkcją do USA, poprzez system zachęt i ulg. Trump zarzucał Chinom stosowanie nieuczciwych praktyk handlowych i ograniczanie amerykańskim firmom dostępu do swojego rynku, co przyczyniło się - jego zdaniem - do powiększenia deficytu USA w handlu z ChRL.

O ile wówczas groźby te traktowano jako element kampanii wyborczej, tak teraz słowa Trumpa są odbierane w Pekinie jako realne zagrożenie dla gospodarczych relacji USA-Chiny. Amerykańskie restrykcje związane są także z toczącym się postępowaniem w sprawie domniemanej kradzieży własności intelektualnej amerykańskich firm i mogą objąć nawet 100 chińskich produktów.

Kara za chiński protekcjonizm

Planowane przez Trumpa cła mają być karą za stosowanie przez Chiny przepisów inwestycyjnych, które zmuszają amerykańskie firmy do oddawania swojej technologii, by móc działać w tym kraju, jak również za praktyki związane z prawami własności intelektualnej, które Waszyngton uznaje za niesprawiedliwe.

Przy tym - Chiny cały czas używają argumentu, że są państwem na dorobku, które się rozwija i dlatego musi bronić swojego przemysłu przed bardziej rozwiniętymi rywalami z zagranicy.

Tyle, że odkąd ChRL oficjalnie stała się drugą, największą - po amerykańskiej - gospodarką świata, takie argumenty nie przekonują już ani Waszyngtonu ani Brukseli, która także zarzuca Pekinowi protekcjonizm. Partnerzy Chin twierdzą, że zasłanianie się statusem gospodarki rozwijającej się, jest dla chińskich władz wybiegiem, by jak najdłużej chronić własny rynek - w tym finansowy - przed zagranicznym kapitałem.

Państwo kontroluje

W Chinach np. zablokowane są amerykańskie usługi internetowe Googla, Facebooka i Twittera. Wprowadzone niedawno przez Pekin przepisy w sferze cyberbezpieczeństwa wymagają m.in. od firm oferujących usługi przetwarzania danych w chmurze w Chinach wchodzenia w kooperację z podmiotami lokalnymi i przechowywania danych na serwerach w Chinach, co ułatwia tamtejszym władzom dostęp do tych informacji.

Tworzenia spółek joint-venture z partnerami chińskimi jest powszechną praktyką np. w branży motoryzacyjnej, dla której Chiny są największym rynkiem na świecie. Zagraniczni producenci aut mogą posiadać maksymalnie 50 proc. udziałów w podmiotach joint-venture działających w Chinach. Chiny nakładają też 25-procentowe cło na importowane pojazdy, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych podatek ten to tylko 2,5 proc.

Puste deklaracje

Ograniczenia obowiązują też w chińskim sektorze ubezpieczeniowym i finansowym. Wprawdzie Pekin co jakiś czas zapowiada coraz większe otwarcie na świat, liberalizację kolejnych sektorów gospodarki i dostęp do nich dla obcego kapitału - to zagraniczny biznes działający w Państwie Środka skarży się, że za tymi głośnymi deklaracjami nie idą czyny.

Cześć ekspertów uważa, że Trump w relacjach z Chinami blefuje, aby mieć lepszą pozycję przetargową w negocjacjach handlowych. Wiele jednak wskazuje na to, że tym razem zamierza - przynajmniej część swych zapowiedzi - wcielić w życie. Na ewentualnej wojnie handlowej więcej mogą bowiem stracić Chiny.

Chińska gospodarka nadal stoi eksportem

Wprawdzie obecnie kładą one nacisk na wzrost PKB "lepszy jakościowo" i przestawiają gospodarkę w coraz większym stopniu na wewnętrzną konsumpcję - to nadal oparta jest ona na dwóch filarach - inwestycjach oraz eksporcie. Stany Zjednoczone i Unia Europejska to główni odbiorcy chińskich towarów, których sprzedaż przynosi Państwu Środka ogromne zyski. Dlatego dodatkowe cła - nawet tylko na ich część - Pekin może boleśnie odczuć, choć zapowiada, że nie pozostanie dłużny.

Adam Kaliński, NRG