Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej mówi, że producenci mają wrażenie, że choć odstrzał dzików jest realizowany, to populacja tych zwierząt wcale nie maleje.
- Dotychczasowe odstrzały są niewystarczające, by zatrzymać "marsz" wirusa na zachód - podkreśla. Jak dodaje, pomóc w walce rozprzestrzeniania się choroby może pomóc skorzystanie z tzw. metody czeskiej, którą można jednak zastosować jedynie w miejscach oddalonych od "czerwonych stref" ASF i takich, w których obszar występowania zarażonych wirusem zwierząt jest ograniczony. Metoda czeska to ogrodzenie miejsc, w których przebywają chore dziki, a potem odstrzał zwierząt w pobliżu ogrodzenia, a później - w środku ogrodzonego obszaru.
- Czechom zabrakło to rok, ale udało im się pozbyć wirusa z populacji dzików. Liczę, że podobne działania zostaną podjęte w Lubuskiem i że uda się "obronić" Wielkopolskę i inne regiony - wskazuje Aleksander Dargiewicz.
Niemcy też muszą myśleć o problemie ASF
Jeśli chodzi o Niemców, to zdaniem Dargiewicza, powinni rozważyć budowę płotu wzdłuż granicy. To, jego zdaniem, może pomóc w uniknięciu przykrych konsekwencji dotarcia wirusa ASF do Niemiec, w tym zamknięcia rynków azjatyckich dla niemieckiej wieprzowiny.
Polska nie może eksportować wieprzowiny do Chin, więc zasila rynek europejski, w tym niemiecki. Jeśli Niemcy przestaną sprzedawać Chińczykom, nadpodaż tego mięsa w Europie może być ogromna.
PolskieRadio24.pl, Jedynka, Aleksandra Tycner, md