Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Michał Dydliński 01.07.2021

Eksperci: firmy potrzebują ulg podatkowych, bo sytuacja wielu z nich jest trudna

Pozytywnie oceniamy decyzję premiera, aby firmy, które skorzystały z subwencji z tarczy PFR nie musiały płacić podatku od umorzenia zwrotu tego wsparcia. Na ich kontach może tym samym pozostać nawet 8 mld zł. Inne rozwiązanie nawet trzykrotnie zmniejszyłoby pomoc, jaką z PFR otrzymały przedsiębiorstwa w związku z kryzysem wywołanym pandemią - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan i ekonomista Marek Zuber.

Posłuchaj
22:23 PR24_AAC 2021_06_30-09-07-36.mp3 Eksperci: firmy potrzebują ulg podatkowych, bo sytuacja wielu z nich jest trudna (Polskie Radio 24)

- Uważam, że decyzja o zwolnieniu z podatku jest dobra, bo nie ma sensu dawać komuś pomocy, a potem od umorzenia pożyczek pobierać podatku. Przedsiębiorcy są dziś w trudnej sytuacji. Jeśli popatrzymy na różnego rodzaju parametry, to niestety cofnęliśmy się o 2 lata - powiedział Jeremi Mordasewicz.

Zauważył, że wyniki firm się pogorszyły, bo koszty rosną szybciej niż  przychody, wydajność pracowników spadła, bo wielu było na kwarantannie czy opiekowało się dziećmi, które nie chodziły do szkoły czy przedszkola.

rafineria przemysł inwestycje 1200.jpg
Czerwcowy wskaźnik PMI dla przemysłu w Polsce wyniósł 59,4 pkt. To rekordowa wartość drugi miesiąc z rzędu

W opinii Marka Zubera pierwsza tarcza PFR to ok. 60 mld zł, które trafiły do przedsiębiorców. Jednak gdyby ktoś spełnił warunki umorzenia pożyczek, ale musiał zapłacić podatek, to tak naprawdę pomoc wyniosłaby tylko ok. 20-30 mld zł w skali całej gospodarki.

- Cieszę się więc, że podatek od umorzenia nie będzie płacony. Jednak brakuje tego, żeby większość uzyskanych środków była realnie wydana. Dotychczas niestety zdecydowana większość z nich jest na rachunkach firm i czeka. W najlepszym razie środki te były używane jako obrotowe, co powodowało, że firmy nie musiały korzystać z kredytów. Realnie wydane zostały one tylko w branżach najbardziej dotkniętych kryzysem jak hotelarstwo czy gastronomia - mówił Marek Zuber.

Jeremi Mordasewicz zaznaczył, że epidemia z nierówną siłą uderzyła w produkcję i usługi. Według niego, produkcja przetrwałaby nawet bez dodatkowych środków, ale usługi jak hotelarstwo, gastronomia, firmy leasingujące autokary, piloci wycieczek, dział wystawiennictwa targów, rozrywka bez pomocy państwa mogłyby upaść.

- Firmy praktycznie nie zwalniały pracowników. Redukowały co najwyżej trochę czas zatrudnienia np. do 80 proc. Wydawały więc pieniądze, które do nich trafiały w znacznym stopniu na pracowników – wyjaśniał Jeremi Mordasewicz.

Inflacja długofalowo w górę czy w dół?

Rozmowa dotyczyła też inflacji.

- Myślę, że poziom inflacji będzie nieco niższy niż 5 proc., ale nie zgadzam się generalnie z prognozami NBP, który cały czas twierdzi, że inflacja będzie spadać. Patrząc na różne czynniki, które na nią wpływają, należy spojrzeć też na koszty wynagrodzeń, energii, na wydajność pracy – analizował Marek Zuber.

Dodał, że w dłuższym okresie inflacja może być wyższa niż prognozy NBP, bo gdy mówimy o wzroście wydajności pracy, to też trzeba brać  pod uwagę nierówności.

- Jest ona wysoka w nowoczesnych, często zagranicznych fabrykach, ale małych firmach wygląda to inaczej. Muszą podnosić ceny, gdy tak jak obecnie rosną ceny energii, paliw, wynagrodzenia, zapadają decyzje o nakładaniu nowych parapodatków – ocenił Marek Zuber.

Według Jeremiego Mordasewicza, który odniósł się do badania bankowców, z których 63 proc. odpowiedziało, że w najbliższych latach największym zagrożeniem dla naszej gospodarki będzie inflacja, taka analiza jest słuszna.

- Inflację wszyscy jako podatnicy musimy sfinansować. Należy też spojrzeć na tych, którzy zgromadzili oszczędności, a dziś je tracą, nie chcąc ryzykować np. na giełdzie - zaznaczył Jeremi Mordasewicz.

PolskieRadio24.pl, Anna Grabowska, md