Tak duża liczba oczekujących kontenerów to niezwykła sytuacja. Każdy z tych kierowanych do Rosji musi być oddzielony od pozostałych, a później fizycznie sprawdzony, by upewnić się, że jego transport nie łamie sankcji, dopiero później można skierować go w dalszą podróż - wyjaśnia prezes portu w Rotterdamie.
Czytaj także:
Porty mają problemy z frachtem do Rosji
Taka sytuacja wymaga zaangażowania większej liczby pracowników, a oczekujące na odprawę kontenery zajmują ograniczoną przestrzeń portu. Pogłębia to tylko problemy z przeładunkiem w jednym z największych portów Europy, które były widoczne już przed wojną Rosji z Ukrainą, gdy pandemia COVID-19 wywołała chaos w globalnych łańcuchach dostaw - komentuje Bloomberg.
Wiele terminali kontenerowych i firm żeglugowych już zasygnalizowało, że nie będzie dłużej obsługiwać przewozów towarowych do Rosji - informuje agencja. Uzupełnia, że przyczyną takiej decyzji jest niepewność dotycząca praktycznych aspektów stosowania sankcji, co może wiązać się z dodatkowymi kosztami i opóźnieniami.
Czytaj także:
Jak wiele towarów płynie z Rotterdamu do Rosji?
Co roku w Rotterdamie przeładowywanych jest 470 mln ton towarów, z czego 62 mln ton jest związanych z Rosją (ok. 13 proc.) - informuje port na swoich stronach. Dodano, że Rotterdam jest też jednym z największych portów, przez które importowane są surowce energetyczne z Rosji, ropa naftowa, gaz, węgiel i produkty petrochemiczne.
Unia Europejska nie wprowadziła na razie formalnego zakazu importu rosyjskich surowców, ale rządy i firmy już zaczynają się stopniowo wycofywać z ich sprowadzania - zauważa Bloomberg.
PR24/PAP/sw