- Nasze prognozy na najbliższe lata są nieco bardziej optymistyczne od prognoz Komisji Europejskiej, co najprawdopodobniej wynika z bardziej optymistycznych założeń co do wzrostu PKB w I kwartale 2022 r oraz odporności polskiej gospodarki na szok związany z wojną na Ukrainie - zaznaczyli ekonomiści z ING.
Dodali, że spodziewają się znaczącego wzrostu konsumpcji w związku z napływem uchodźców z Ukrainy.
Wzrost cen może być dwucyfrowy
W ich ocenie sytuacja związana z agresją Rosji na Ukrainę będzie miała natomiast większe niż ocenia KE wpływ na procesy inflacyjne. Napisali, że już obecnie obserwowane są efekty wtórne wcześniejszych wzrostów cen energii, materiałów, pracy i kosztów transportu.
- Spodziewamy się, że proces ten będzie kontynuowany, a w warunkach korzystnej sytuacji na rynku pracy firmy będą nadal przerzucały wyższe koszty na ceny swoich produktów.
W efekcie także w 2023 wzrost cen może być dwucyfrowy - zauważyli.
Wskazali też, że prognozy Komisji dotyczące sytuacji fiskalnej są w głównej mierze uzależnione od przyjętych założeń.
- Najprawdopodobniej KE w prognozach deficytu uwzględnia tylko to, co jest obecnie obowiązującym prawem. My z kolei zakładamy, że tarcza antyinflacyjna będzie wydłużona co najmniej do końca tego roku - stwierdzili.
Wysoki nominalny wzrost PKB
Analitycy zaznaczyli też, że Komisja prawdopodobnie nie uwzględnia też kosztów dalszych obniżek podatku PIT, bo ustawa nie została jeszcze przegłosowana. Ich zdaniem, deficyt w 2022 będzie wyższy niż oczekuje KE (4 proc. PKB) i wyniesie ok. 4,5 proc. PKB. W roku 2023 ma być podobnie.
- Spadek ścieżki długu publicznego do PKB jest w głównej mierze konsekwencją wysokiego nominalnego wzrostu PKB (mianownik). Podzielamy ocenę KE, że relacja będzie w trendzie spadkowym w krótkim terminie - wskazali.
PR24.pl, PAP, DoS