Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Anna Borys 23.09.2013

Nie chcą pracować za 120 zł miesięcznie

Kilkaset tysięcy pracowników fabryk odzieżowych w całym Bangladeszu protestowało w trzeci dzień z rzędu, żądając podwyżek płacy minimalnej do 100 dolarów miesięcznie.
Protesty w BangladeszuProtesty w Bangladeszu EPA/ABIR ABDULLAH Dostawca: PAP/EPA

To największy protest tego sektora od 2010 r. Doszło do starć z policją.

W starciach w Gazipurze kilkadziesiąt osób i kilku policjantów zostało rannych. Policja użyła gazu łzawiącego i kul gumowych.
W Gazipurze, gdzie niedaleko stołecznej Dhaki znajduje się kilkaset fabryk odzieżowych, manifestowało blisko 200 tys. robotników, powiedział szef tamtejszej policji Abdul Baten. Według jego zastępcy zamknięto tam ponad 300 zakładów.

Płoną fabryki

Tysiące manifestujących zablokowały drogi łączące Dhakę z północą kraju, wstrzymując ruch na wiele godzin.
- Robotnicy zaatakowali nasze fabryki i podpalili co najmniej dwa zakłady w Savarze - powiedział Reaz-Bin-Mahmood, wiceprzewodniczący banglijskiego stowarzyszenia producentów i eksporterów odzieży, zrzeszającego 4,5 tys. zakładów. Według niego "setki fabryk trzeba było zamknąć".

Protestujący przypominają tysiące ofiar

Sektor odzieżowy Bangladeszu znalazł się w centrum uwagi po tragicznej katastrofie budynku z pięcioma fabrykami, w której w Savarze, 30 km od Dhaki, w kwietniu zginęło ponad 1100 ludzi. Była to najgorsza w historii katastrofa w przemyśle tekstylnym.
Odzieżówka jest filarem gospodarki Bangladeszu, który dzięki niskim kosztom pracy i bezcłowemu dostępowi do zachodnich rynków jest na świecie drugim po Chinach dostawcą ubrań. Sektor ten zatrudnia około 4 mln ludzi i przynosi 80 proc. wpływów z eksportu. 60 proc. ubrań wysyłana jest do Europy, a 23 proc. - do USA.

Głodowe płace

Ostatnio właściciele fabryk zaoferowali 20-procentową podwyżkę, ale robotnicy nie przyjęli jej, nazywając ją "nieludzką i upokarzającą". Miesięczna płaca minimalna, jedna z najniższych na świecie, wynosi w Bangladeszu ok. 38 dolarów - połowę tego, co zarabia robotnik w fabrykach odzieży w Kambodży.
- Pracujemy, aby utrzymać się przy życiu, ale nie możemy zaspokoić nawet podstawowych potrzeb - powiedziała jedna z protestujących kobiet. - Ceny wszystkich towarów wzrosły, ale nasze płace nie drgnęły - dodał inny z manifestujących.
Poprzednia podwyżka w odzieżówce miała miejsce w końcu 2010 roku, po miesiącach ulicznych protestów, i była niemal podwojeniem najniższej płacy.

Związkowcy rozmawiają z rządem

W sprawie płac trwają rozmowy rządu ze związkami zawodowymi i właścicielami fabryk. W czerwcu rząd powołał trójstronną komisję roboczą do zbadania sprawy płac, która, jak się oczekuje, do grudnia przedstawi swój raport z wynegocjowanym rozwiązaniem.
Właściciele fabryk odrzucają jednak żądanie podwyżek powyżej 20 proc., powołując się na słabą kondycję gospodarki światowej.
Shahidul Islam Sabuj z kierownictwa związków zawodowych powiedział, że manifestacje mogą się przedłużyć, dopóki nie wzrosną płace. - 100 dolarów to minimum, którego się domagamy. Robotnik ma swoje potrzeby i musi żyć na przyzwoitym poziomie - dodał. W fabrykach odzieży pracują głównie kobiety, często po 80 godzin tygodniowo, w warunkach, które doprowadziły w kwietniu do zawalenia się budynku Rana Plaza z fabrykami w Savarze.

abo