migracja
migrator migrator
17.03.2010
Trener Cempa nie wierzy, że Marek świadomie brała EPO
"Nadzieja umiera ostatnia. Ja miałem ją do końca" - mówi Wiesław Cempa po podaniu wyników próbki B badania antydopingowego Kornelii Marek.
Trener kadry Wiesław Cempa do końca miał nadzieję, że wynik kontrekspertyzy
oczyści Kornelię Marek z zarzutu stosowania niedozwolonego dopingu. We wtorek
wieczorem do Warszawy dotarła jednak wiadomość, że analiza próbki B przyniosła
pozytywny rezultat.
10 marca Polski Komitet Olimpijski poinformował, że
wynik badania dopingowego zawodniczki, które przeprowadzono na igrzyskach w
Vancouver, po biegu sztafetowym 4x5 km dał wynik pozytywny. Kornelia Marek
poprosiła o otwarcie w laboratorium antydopingowym w Richmond próbki
"B".
"Nadzieja umiera ostatnia. Ja miałem ją do końca. Myślałem, że może
coś nie tak było z pierwszą analizą, może zaszła jakaś pomyłka. Tak się jednak
nie stało. Z wielką przykrością, z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość, że
laboratorium błędu nie popełniło" - powiedział PAP 39-letni Wiesław
Cempa.
Pracę trenerską rozpoczął prawie 15 lat temu. Dotychczas nigdy nie
zdarzyło się, by ktoś z jego podopiecznych stosował środki dopingowe. Przypadek
Kornelii Marek, z którą współpracował od czterech lat, jest pierwszym w jego
szkoleniowej karierze.
"Obejmując kadrę mix mówiłem całej grupie, że nie
jestem policjantem czy katem. Podkreślałem, że nasz wspólny wysiłek musi być
oparty na głębokim zaufaniu. Bez niego marny będzie efekt naszej pracy. I nie
miałem wcześniej żadnych zastrzeżeń".
Cempa nie wierzy jednak, że zawodniczka sama, bez niczyjej
"pomocy", zdecydowała się na niedozwolone wspomaganie.
"Kornelię znam od
czterech lat. Nie sądzę, by mogła świadomie zdecydować się na taki krok, chociaż
dziś na zimne trzeba dmuchać i takiej ewentualności nie można wykluczyć. Mam
nadzieję, że sprawa zostanie dogłębnie wyjaśniona".
Szkoleniowiec kadry nadorowej konsultował się po otrzymaniu
wiadomości o wyniku pierwszego badania z reprezentacyjnym lekarzem Stanisławem
Szymanikiem i fizjoterapeutą Witalijem Trypolskim. Jego zdaniem, środek
dopingowy niekoniecznie musiał być podany w Vancouver, mógł trafić do organizmu
Marek wcześniej. Ale - jak podkreślił - jego wiedza jest w tym temacie zbyt
mała, aby mógł się autorytatywnie wypowiadać.
dm, PAP