Trener Wiesław Cempa zapewniał, że był zaskoczony informacjami o wykryciu dopingu u Kornelii Marek. Zastrzegał, że nic nie wiedział o tym, że zawodniczka mogła brać w Vancouver niedozwolone środki dopingujące.
Z kolei Kornelia Marek zapewniała komisję, że nie robiła sobie sama zastrzyków zarówno przed jak i w trakcie igrzysk w Vancouver, a jedyną osobą, która jej to robiła był fizjoterapeuta Witalij Trypolski (zaproszony przez komisję na jej posiedzenie na poniedziałek). Biegaczka zaznaczyła jednak, że nie obwinia lekarza, a sama czuje się winna.
Informacje o przebiegu przesłuchań przekazał Zbigniew Waśkiewicz, szef komisji.
Sama Kornelia Marek mówiła na konferencji prasowej, że nie wie skąd w jej organizmie znalazło się EPO.
"Ja się czuję winna i chcę ponieść konsekwencje całej tej sytuacji, bo to w moim organizmie znaleziono EPO" - mówiła biegaczka:
Kornelia Marek dodawała, że ufała swojemu lekarzowi i nie sprawdzała jakie jej podaje leki.
"Teraz już nikomu nie ufam" - dodawała. Zapewniła, ze wróci do sportu bo kocha to co robi:
Badanie antydopingowe Kornelii Marek, które przeprowadzono podczas
igrzysk po biegu sztafetowym 4x5 km - dało wynik pozytywny. 12 marca, na
żądanie zawodniczki, w laboratorium w Richmond rozpoczęła się analiza
próbki B. 16 marca MKOl potwierdził obecność niedozwolonej substancji -
erytropoetyny (EPO) - w organizmie Polki.
dp, PAP