Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Marcin Nowak 30.08.2011

Małachowski rozczarował na mistrzostwach

Piotr Małachowski nie powtórzy sukcesu sprzed dwóch lat i nie zdobędzie medalu mistrzostw świata w lekkiej atletyce w południowokoreańskim Daegu.
Piotr MałachowskiPiotr Małachowskifot. PAP/Jacek Kostrzewski
Posłuchaj
  • Piotr Małachowski po finale rzutu dyskiem - rozmowa Marcina Rosengartena
Czytaj także

Pewnością siebie i stresem próbował tłumaczyć srebrny medalista olimpijski Piotr Małachowski dziewiąte miejsce w konkursie rzutu dyskiem w 13. mistrzostwach świata w koreańskim Daegu. - To co się stało, to tylko i wyłącznie moja wina - uderzył się w piersi.

- Tak miało po prostu być. Jestem w świetnej formie, byłem dobrze przygotowany, ale zapewniam - ta porażka mnie nie zdusiła, nie poddaję się w tym roku i jeszcze rzucę 70 metrów. Jestem na to gotowy - zaznaczył.

Małachowski uważa, że dużą rolę we wtorkowej rywalizacji odegrała psychika. - Moja głowa nie wytrzymała i mam nadzieję, że w Londynie będzie lepiej niż w Korei. Nad Tamizą coś takiego na pewno się nie powtórzy. Byłem chyba zbyt pewny siebie, że mogę wygrać konkurs. Rzucałem tylko rękoma i całkowicie zapomniałem o nogach. Niestety, najlepsi twardziele, najlepsi zawodnicy przegrywają te zawody. Jestem tylko człowiekiem. Na tych mistrzostwach świata życie się nie kończy - dodał.

Pierwszy rzut obrońcy tytułu Roberta Hartinga na odległość 68,49 sparaliżował rywali. Niemiec w czwartej próbie jeszcze się poprawił na 68,97. Drugi był mistrz olimpijski z Pekinu Estończyk Gerd Kanter - 66,95, a trzeci Irańczyk Ehsan Hadadi - 66,08.

- Na pewno gdzieś ten rzut Hartinga mnie usztywnił, ale nie jest to jakiś straszny wynik. Jutro prawdopodobnie pójdę na stadion i będę rzucał bardzo, bardzo daleko. Niestety, medale rozdawali we wtorek - powiedział podopieczny Witolda Suskiego.

Małachowski chciał nie tylko powiększyć swoją kolekcję medali, ale przede wszystkim sprawić prezent urodzinowy swojemu przyjacielowi, mistrzowi olimpijskiemu z Pekinu w pchnięciu kulą Tomaszowi Majewskiemu.

- Był tort, był szampan, chciał ode mnie medalu, ale jak zwykle nie wychodzi mi robienie prezentów. Mam nadzieję, że Tomek pchnie 22 metry, wygra z Amerykaninem Christianem Cantwellem i zrobi sobie sam prezent. Taka sama sytuacja była cztery lata temu w Osace i wtedy też się nie udało - wspomniał.

Mistrz Europy z Barcelony nie miał łatwych przygotowań do sezonu. Najpierw, na jesieni poddał się operacji przepukliny, potem w lipcu pojawił się uraz kolana, a w sierpniu, już na obozie aklimatyzacyjnym w Geochang, poczuł ból w plecach. Na kontuzje nie chce jednak zwalać swojej porażki.

man