30-letni Federer w październiku po raz pierwszy od 2003 roku spadł poza czołową trójkę rankingu tenisistów, w którym na prowadzeniu kończył sześć sezonów. Mimo nieco słabszych wyników wciąż jest drugim po amerykańskim golfiście Tigerze Woodsie wśród najlepiej zarabiających sportowców i cieszy się ogromną popularnością wśród kibiców na świecie.
Szwajcar po raz dziewiąty z rzędu zyskał ich uznanie w dorocznym plebiscycie, natomiast nagrodę Stefana Edberga otrzymał po raz siódmy w ciągu ostatnich ośmiu lat. Jest to o tyle cenne wyróżnienie, że wyboru dokonują sami zawodnicy.
Tytuł najlepszego tenisisty roku przypadł Serbowi Novakowi Djokovicowi, który triumfował w trzech z czterech turniejów zaliczanych do Wielkiego Szlema: Australian Open, Wimbledonie i US Open. Tylko w Roland Garros mu się nie powiodło, bowiem w półfinale pokonał go Szwajcar przerywając jego serię 44 pojedynków bez porażki, a 42 od stycznia (w grudniu wygrał dwa mecze w Pucharze Davisa). Zawodnik z Belgradu wygrał też w tym sezonie rekordową liczbę pięciu z dziewięciu imprez z cyklu ATP Masters 1000.
Najlepszym deblem uznano ponownie bliźniaków Boba i Mike'a Bryanów, liderów obydwu klasyfikacji w grze podwójnej. Amerykańscy bracia zostali też wybrani najlepszą parą w cyklu ATP World Tour przez kibiców.
Trofea zostaną wręczone zawodnikom podczas ATP World Tour Finals, który w niedzielę rusza w londyńskiej O2 Arena. Wystąpi tam ośmiu najlepszych tenisistów i osiem czołowych debli, w tym Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. Polacy w pierwszej wieczornej sesji zmierzą się z Francuzem Michaelem Llodrą i Serbem Nenadem Zimonjicem.
ah