Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Marcin Nowak 31.10.2012

Niewiarygodny, historyczny mecz Arsenalu

Angielskie media zgodnie zachwycają się nad wtorkowym meczem Pucharu Ligi. Piłkarze Arsenalu Londyn pokonali na wyjeździe FC Reading 7:5, choć przegrywali 0:4.
Print screen ze strony internetowej brytyjskiego dziennika The Guardian po meczu Arsenalu Londyn z Reading FCPrint screen ze strony internetowej brytyjskiego dziennika The Guardian po meczu Arsenalu Londyn z Reading FCPrint Screen/The Guardian

Gospodarze zostali pierwszym klubem w historii rozgrywek, który uległ mimo zdobycia pięciu goli.
"Być może Puchar Ligi nie jest dla Arsenalu priorytetem, ale zachowanie godności na pewno tak. Po upokarzających 37 minutach piłkarze Arsene'a Wengera zdołali odmienić noc hańby w noc chwały" - podkreśla "The Guardian".
Jak bardzo niespotykany przebieg miało to spotkanie doskonale świadczą statystyki przytoczone przez "The Sun". Reading to pierwszy klub w historii tych rozgrywek, który uległ mimo zdobycia pięciu goli. Dwanaście bramek w pucharowym spotkaniu kibice po raz ostatni oglądali w 1996 roku (Hull - Whitby 8:4), a ostatnim zespołem w lidze angielskiej, który przegrał 5:7 było... Reading w 1982 roku (z Doncaster).
BBC przypomina, że "Kanonierzy" doskonale wiedzą, jak to jest prowadzić 4:0 i nie wygrać. W poprzednim sezonie Premier League właśnie w takim stosunku wygrywali do przerwy z Newcastle, a ostatecznie zremisowali 4:4.
We wtorek, w pierwszej połowie, piłka do bramki Arsenalu, strzeżonej po raz pierwszy przez Argentyńczyka Damiana Martineza, wpadła czterokrotnie; m.in. po strzale Francuza Laurenta Koscielny'ego, który zdobył samobójczego gola. Tuż przed przerwą sygnał do odrabiania strat dał Theo Walcott.
Jeszcze w 89. minucie Reading prowadziło 4:2, ale najpierw zrehabilitował się Koscielny, a następnie, w szóstej minucie doliczonego przez sędziego czasu gry, Walcott doprowadził do remisu i dogrywki. W niej prowadzenie "Kanonierom" dał Marokańczyk Marouane Chamakh, ale gospodarze w 116. minucie wyrównali po uderzeniu Rosjanina Pawła Pogrebniaka.
Gdy wydawało się, że sędzia będzie musiał zarządzić rzuty karne, londyńczycy zadali dwa decydujące ciosy. Walcott i Chamakh ustalili wynik spotkania na 7:5.
- Jeśli nosisz koszulkę Arsenalu nie możesz się poddawać, bez względu na wynik. W przerwie moi piłkarze zrozumieli, że nie mogą dalej grać tak słabo - powiedział Wenger.
W kadrze "Kanonierów" zabrakło leczących kontuzję polskich bramkarzy Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego.

man