Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Michał Przerwa 18.09.2013

Tragedia na Broad Peak. "Celem raportu nie było wskazanie winnych"

Tragicznie zakończona wyprawa na Broad Peak była dobrze przygotowana, błędy pojawiły się podczas próby wejścia na szczyt. To najważniejsze tezy raportu Polskiego Związku Alpinizmu. Szef PZA mówi, że celem nie było wskazywanie winnych tragedii.
Broad PeakBroad PeakKogo/CC/Wikipedia
Posłuchaj
  • Szef PZA Janusz Onyszkiewicz: raport o Broad Peak nie wskazuje winnych. (IAR)
  • Janusz Onyszkiewicz przestrzega przed jednoznaczną oceną wydarzeń i wyciąganiem pochopnych wniosków. (IAR)
  • Co zawiodło? Po prostu człowiek i wyczerpanie organizmu - mówi Onyszkiewicz. (IAR)
  • Bielecki i Małek złamali zasady etyki i praktyki alpinistycznej - mówi Onyszkiewicz. (IAR)
  • Zabrakło tlenu i koleżeństwa - mówi Anna Czerwińska, jedna z autorek tego dokumentu. (IAR)
  • Raport pomija kierownika wyprawy- mówi Przemysław Kowalski, brat Tomasza Kowalskiego. (Radio Katowice/IAR).
  • Nie zgadzamy się, że wyprawa była dobrze przygotowana pod względem wyposażenia jej uczestników - dodaje Kowalski. (Radio Katowice/IAR).
Czytaj także

Podczas zejścia z Broad Peak zginęło dwóch polskich wspinaczy. Twórcy raportu podkreślają, że wyprawa odniosła sukces sportowy. Na szczycie stanęli: Adam Bielecki, Maciej Berbeka, Tomasz Kowalski i Artur Małek. Sukces ten został jednak okupiony śmiercią Berbeki i Kowalskiego, którzy zginęli w trakcie schodzenia ze szczytu.

Tragiczna wyprawa na Broad Peak

Prezes Polskiego Związku Alpinizmu Janusz Onyszkiewicz powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że celem raportu nie było wskazywanie winnych tragedii. Eksperci mieli ocenić przygotowania do wyprawy i cały jej przebieg. Według komisji przygotowanie było bardzo dobre.

Szczegóły raportu PZA

Raport wskazuje, że przed samym atakiem na szczyt uczestnicy ekspedycji nie przedyskutowali w wystarczającym stopniu taktyki, nie wyznaczyli godziny odwrotu i nie ustalili jednoznacznie, kto podejmuje decyzje w zespole. Zawodziła też łączność.

Na
Na zdjęciu z 19.03.2013 r. Krzysztof Wielicki (L), Adam Bielecki (C) i Artur Małek (P) podczas konferencji uczestników wyprawy zimowej PZA na Broad Peak./ fot. PAP Jacek Bednarczyk
Raport wskazuje, że błędem było odłączenie się od zespołu Artura Małka i Adama Bieleckiego. Janusz Onyszkiewicz przestrzega jednak przed jednoznaczną oceną wydarzeń i wyciąganiem pochopnych wniosków. Zauważa, że w raporcie podniesiona jest kwestia odejścia Adama Bieleckiego, jednak, jak mówi Janusz Onyszkiewicz, pozostanie Bieleckiego mogło skończyć się zarówno pomyślnie, jak i zaowocować jeszcze większą tragedią.

Na pytanie, co zawiodło, prezes Polskiego Związku Alpinistycznego odpowiada - po prostu człowiek i wyczerpanie organizmu. Dodaje, że na tej wysokości nie można wziąć człowieka na plecy i zejść. Pozostaje dylemat: zostać z człowiekiem, którego dotknął dramat i zaryzykować, że nikt nie wróci na dół, albo zostawić go.
Zdaniem zespołu opracowującego raport, Bielecki i Małek złamali zasady etyki i praktyki alpinistycznej oraz regułę mówiącą o utrzymywaniu kontaktu wzrokowego z członkami zespołu. Adam Bielecki został też skrytykowany za to, że zszedł z obozu czwartego zanim akcja ratunkowa była całkowicie zakończona.

Będzie narada środowiska alpinistycznego
Janusz Onyszkiewicz mówi IAR, że nie należy tego traktować w kategoriach winy. Jego zdaniem byłoby lepiej, gdyby Bielecki został w obozie trochę dłużej. Prezes PZA zauważa jednak, że w pewnym sensie Bielecki także walczył o życie.
Polski Związek Alpinizmu planuje na koniec października naradę polskiego środowiska alpinistycznego i dyskusję na temat raportu. Ma wówczas odbyć się duży przegląd zasad organizacji wypraw. Wyciągnięte zostaną wnioski i wprowadzone zalecenia raportu.

"Raport pisany z pozycji fotela w Warszawie"

Raport nie przekonuje Krzysztofa Wielickiego, który kierował marcową wyprawą. W rozmowie z Radiem Katowice Wielicki podkreślił, że choć zgadza się z zaleceniami jakie wydała komisja, to pewne kwestie są przerysowane. Czuje się - podkreślił - że ten raport jest pisany z pozycji fotela w Warszawie, Łodzi czy Katowicach. - Trochę inaczej wygląda to w realu, a inaczej kiedy pisze się raport i ma się wiedzę nabytą od ludzi - powiedział. Jego zdaniem w raporcie niepotrzebnie przerysowane są sprawy etyki, bo tak naprawdę należałoby mówić o błędach.
Wielicki nie zgadza się też z jednoznacznym stwierdzeniem, że pozostali dwaj uczestnicy wyprawy Adam Bielecki i Artur Małek złamali zasady etyki alpinistycznej. - Gdyby to polegało na tym, że na ulicy ktoś komuś nie pomoże, to możemy mówić o nieetycznym zachowaniu, natomiast tam z pewnością ten poziom empatii maleje w sytuacji zagrożenia życia - dodał Wielicki.

"Raport jest krzywdzący"

Raport komisji dotyczący Broad Peak jest krzywdzący dla Adama Bieleckiego - mówi w rozmowie z IAR himalaista Jerzy Natkański z Fundacji Wspierania Alpinizmu im. Jerzego Kukuczki.

Według niego ocena działania Bieleckiego była zbyt surowa. - Ten raport jest bardzo krzywdzący dla Adama Bieleckiego. Ocena moralna Adama w sytuacji, kiedy on działał w strefie śmierci, podczas zimy w Karakorum, gdzie praktycznie nie ma nikogo kto zna tamte warunki i może je z czymkolwiek porównać jest dla mnie krzywdząca - mówi himalaista.

Zdaniem eksperta nie można realnie wypracować na przyszłość procedur, które mogłyby zapobiec podobnym tragediom. - To są rzeczy, które się dzieją w takich rejonach, czasie, aktywności fizycznej, gdzie osąd realnej sytuacji przez wspinaczy jest tak mocno skażony tym, że jest się niedotlenionym, wychłodzonym i wycieńczonym. Nie da się ustalić żadnego rodzaju procedur, które mogłyby coś w tej kwestii ułatwić - mówi himalaista.

Jerzy Natkański dodaje, że historia himalaizmu jest pełna takich przypadków. Powodem są warunki na jakie wystawieni są himalaiści. - Chłopcy, którzy postanowili iść dalej mimo tego, że było późno, postawili wszystko na jedną kartę. To była ich samoistna decyzja. Namowy drugiego zespołu nic by nie dały, bo uznawali oni, że czują się dobrze - mówi ekspert.

"Zabrakło tlenu i koleżeństwa"

Anna Czerwińska, znana polska himalaistka i jedna z autorek tego dokumentu, w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową wymienia cały szereg zarzutów po zbadaniu przebiegu tej wspinaczki:

- Późne wyjście, brak tlenu w ostatnim obozie, spadające tempo marszu i pęd na szczyt za wszelką cenę. Jeśli nawet stwierdziliśmy, że czyjaś wina jest w tym, a czyjaś w tamtym, to chodziło nam o to, by taka tragedia się już nie powtórzyła - powiedziała IAR Czerwińska.

"Raport pomija rolę szefa wyprawy"

Choć zgadzamy się z większością tez zawartych w raporcie, to pomija on chociażby rolę Krzysztofa Wielickiego, kierownika wyprawy - zaznaczył w rozmowie z Radiem Katowice Przemysław Kowalski, brat Tomasza. Według niego, kierownik wyprawy, który w tym czasie przebywał na dole w namiocie i był w stanie podejmować racjonalne decyzje na temat wyprawy.

- Nie zgadzamy się też z twierdzeniem zawartym w raporcie, że wyprawa była dobrze przygotowana pod względem wyposażenia jej uczestników - dodaje Kowalski. Jak mówi, zawiódł sprzęt Tomasza Kowalskiego, który już w połowie wyprawy zgłaszał problemy z rakami. Wiadomo, że himalaiście na górze wypięły się raki - dodał.

Tragedia na Broad Peak
5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Tego miesiąca PZA powołał zespół ds. wypadku celem wyjaśnienia przyczyny śmierci.

Wyprawa poszukiwawcza
54-letni zakopiańczyk Jacek Berbeka, brat Macieja, zorganizował prywatną ekspedycję, w której udział wzięli mieszkający w Tychach 37-letni Jacek Jawień, ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR oraz 52-letni gdańszczanin Krzysztof Tarasewicz. Celem było dotarcie do ciał tragicznie zmarłych alpinistów.
W połowie lipca Berbeka i Jawień w trudnych warunkach pochowali Kowalskiego. Ciała Macieja Berbeki nie odnaleźli, ale przypuszczają, gdzie się znajduje. Wyprawa zakończyła swą misję i wróciła do Polski. Swoje uwagi przekazała członkom komisji.

Raport PZA >>>

IAR/MP