– Nie rozumiem, dlaczego teatry za wszelką cenę chcą walczyć ze sobą o publiczność – mówi Adam Sajnuk, prezes Teatru Konsekwentnego. – Jeśli widz obejrzy dobry spektakl w innym teatrze, przyjdzie też na mój – przekonuje reżyser sztuki „Kompleks Portnoya”, nominowanej do tegorocznej nagrody Feliksy Warszawskie.
Gość „Kontrkultury” uważa, że teatry więcej zyskałyby pomagając sobie nawzajem. – Taka współpraca odbywa się zawsze z korzyścią dla obu stron, rozbudza ciekawość widza i sprawia, że będzie chciał zobaczyć więcej – przekonuje aktor. Na czym ta współpraca mogłaby polegać? – Nasz teatr informuje widzów o spektaklach IMKI Tomka Karolaka, jednoczesnie repertuar Teatru Konsekwentnego znany jest tamtej publiczności. Wiemy, że możemy się wzajemnie polecać – zapewnia.
Spektakl „Kompleks Portnoya” oparty jest na motywach powieści Filipa Rotha. Autora wielokrotnie nominowanego do Literackiej Nagrody Nobla, odrzucanego jednak za wyjątkowo niepoprawne poglądy politycznie. W powieści „Kompleks Portnoya” Roth obnaża uprzedzenia Żydów i ich… antysemityzm. Powieść traktuje również o problemach z seksualnością wynikających z doświadczeń wczesnego dzieciństwa, związanych z nadopiekuńczością matki i biernością postawy ojca.
– Zachwyciłem się językiem, jakim posługuje się autor. Dialogi i monologi są niezwykle sprawnie napisane – przyznaje gość Magdaleny Kasperowicz. – Powieść wydano w latach 50., wzbudzała wtedy wielkie kontrowersje. W przeciwieństwie jednak do moich rówieśników, którzy tą powieścią zaczytywali się przed laty, pod kołdrą, ja odkryłem ją niedawno – przekonuje reżyser. – Tym tekstem mówi się ze sceny, jakby ten czas w ogóle nie minął. Roth ma niebywałą łatwość operowania słowem – podkreśla.
Am