Antoni Macierewicz, szef zespołu ds. zbadania katastrofy smoleńskiej, twierdzi, że ukrywa się przed Polakami zobowiązania, jakie prokuratura polska przyjęła wobec Rosjan na samym początku śledztwa. – Już w nocy z 10 na 11 kwietnia polscy prokuratorzy podpisali zgodę na oddanie czarnych skrzynek Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu (MAK-owi) – stwierdził Macierewicz. - Do dziś nie mamy protokołów z sekcji zwłok – przypomniał poseł. Zdaniem gościa "Salonu politycznego Trójki", wbrew temu co mówiła w kwietniu minister zdrowia Ewa Kopacz, polscy patomorfolodzy nie byli przy sekcji zwłok. Macierewicz nie jest pewien, czy do sekcji w ogóle doszło.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości potwierdził wcześniejsze doniesienia komisji o wycieku z silnika TU-154M w dniu katastrofy. – Wyciek był z pewnością. Nie wiem jednak, czy to był wyciek paliwa, czy wody – powiedział poseł. Macierewicz twierdzi, że istnieje wiele świadectw potwierdzających to zdarzenie. Miało do niego dojść po wytoczeniu samolotu przed hangar, w czasie próbnego rozruchu silnika.
Poseł uznał dokument „Syndrom katyński” wyświetlany pół roku po katastrofie smoleńskiej za propagandowy. Zdaniem Macierewicza emitowany tego samego dnia wywiad z Bronisławem Komorowskim również był częścią propagandy. Macierewiczem wstrząsnęły słowa prezydenta, że jest prowadzone śledztwo międzynarodowe. - Potem sobie uświadomiłem, że pan prezydent uznaje postępowanie MAK- u jako postępowanie organu międzynarodowego. - On formalnie jest międzynarodowy. Dokładnie tak samo, jak konstytucja stalinowska była konstytucją demokratyczną – powiedział Macierewicz.
Audycji „Salon polityczny Trójki” można słuchać od poniedziałku do piątku o 8.13.