Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Jaremczak 25.01.2014

Kijów: ministerstwo energetyki w rękach demonstrantów

Celem akcji było udowodnienie, że prezydent Wiktor Janukowycz całkowicie utracił kontrolę nad państwem.

Pracownicy odpowiedzialni za ważne dziedziny energetyczne, takie jak elektrownie atomowe czy dostawy prądu i ciepłownictwo, pozostają na swoich miejscach pracy.

- Nasza akcja miała pokazać, że Wiktor Janukowycz nie kontroluje sytuacji w państwie, a dalsza eskalacja konfliktu może doprowadzić do bardzo negatywnych następstw nie tylko dla Ukrainy, ale i dla całej Europy - mówi Ołeksandr Danyluk, szef ruchu Spilna Sprawa (Wspólna Sprawa).

Przeciwnicy rządu, którzy weszli do resortu, uznali, że jest to zbyt ważny obiekt strategiczny i zrezygnowali z jego okupacji. Umieścili natomiast swoich ludzi przed budynkiem i nie wpuszczają do niego żadnych osób, których obecność nie jest niezbędna ze względu na bezpieczeństwo energetyczne państwa.

Wideorelacja na żywo z Kijowa >>>

Jest to już drugi zajęty przez uczestników trwających na Ukrainie protestów budynek rządowy. W piątek Spilna Sprawa opanowała resort rolnictwa. Budynek, który znajduje się przy ulicy Chreszczatyk, tuż przy Majdanie Niepodległości, opanowano bez żadnych problemów; znajdująca się w nim ochrona nie stawiała oporu.

Zorganizowano tam punkt grzewczy dla uczestników protestów.

- Nasza akcja miała pokazać, że Wiktor Janukowycz nie kontroluje sytuacji w państwie, a dalsza eskalacja konfliktu może doprowadzić do bardzo negatywnych następstw nie tylko dla Ukrainy, ale i dla całej Europy - oświadczył Danyluk.
- Dziś do ministerstwa weszli nasi zdyscyplinowani chłopcy, którzy ani przez sekundę nie stracili kontroli nad sytuacją, i od razu oświadczyli, że wszyscy pracownicy, którzy odpowiadają za ważne dziedziny, jak energetyka atomowa i dostawy prądu i ogrzewania, mogą pozostać w swoich gabinetach i spokojnie pracować dalej - podkreślił.
Danyluk wyjaśnił, że na miejscu członków jego ruchu mogli znaleźć się "mściciele", którzy chcieliby rewanżu za swych towarzyszy, zabitych czy aresztowanych przez milicję w trakcie protestów.

- Liczba zabitych sięga na Ukrainie dziesiątków, a porwanych przez milicję - setek. Jedynym wyjściem z sytuacji są uczciwe wybory parlamentarne i prezydenckie. Powinniśmy zakończyć ten bezsensowny krwawy konflikt, w którym nie zostanie zrealizowany żaden rosyjski scenariusz podzielenia Ukrainy. Widzimy, że Ukraina powstała, a młodzi ludzie, gotowi do obrony kraju przed faktyczną rosyjską ingerencją, są tak we Lwowie, jak i w Doniecku - poinformował Danyluk.

Wieczorem został zerwany rozejm miedzy władzą a protestującymi w Kijowie. W nocy milicja podejmowała próby ugaszenia, za pomocą armatek wodnych, bariery z płonących opon. Demonstranci rzucali w kierunku milicjantów racami, koktajlami Mołotowa i kostkami brukowymi.

Rano MSW oskarżyło protestujących o gromadzenie broni i zatrzymanie trzech milicjantów. Dwóch z nich - porwano. Trzeci został zaatakowany nożem i trafił do więzienia.

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

Demonstranci zaprzeczają tym rewelacjom. Twierdzą, że nic takiego nie miało miejsca.

Agencja Interfax-Ukraina z powołaniem na źródła w milicji napisała, że jeśli sztab protestów nie uwolni przetrzymywanych w ratuszu milicjantów, siły MSW przypuszczą szturm na jego siedzibę. Rozmówca agencji uprzedził, że do ataku może dojść "w najbliższym czasie".

Oprócz Kijowa, do zamieszek dochodzi w innych rejonach kraju, głównie w zachodniej Ukrainie. Demonstranci zajmują siedziby przedstawicieli rządu. W ciągu ostatniej doby demonstracje odbyły się między innymi na Zakarpaciu, w Bukowinie, Galicji, na Wołyniu i w Chmielnickim.

Rano zmarła piąta osoba zastrzelona przez snajperów. Od środy lekarze walczyli o życie mężczyzny. 45 letni Roman Senyk jest szóstą ofiarą zamieszek w Kijowie. Setki osób zostało rannych. Ukraińskie media twierdzą, że dziesiątki ludzi nie wróciło do swoich domów i bliscy nie wiedzą, co się z nimi dzieje.

- Liczba zabitych sięga na Ukrainie dziesiątków, a porwanych przez milicję - setek. Jedynym wyjściem z sytuacji są uczciwe wybory parlamentarne i prezydenckie. Powinniśmy zakończyć ten bezsensowny krwawy konflikt, w którym nie zostanie zrealizowany żaden rosyjski scenariusz podzielenia Ukrainy. Widzimy, że Ukraina powstała, a młodzi ludzie, gotowi do obrony kraju przed faktyczną rosyjską ingerencją, są tak we Lwowie, jak i w Doniecku - mówi Danyluk.

"Na Ukrainie trwa zbrodnia przeciwko ludzkości". List Jurija Andruchowycza >>>

Według manifestantów,  administracja prezydenta przygotowała obwieszczenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego.

Sztab koordynujący protesty wydał w tej sprawie oświadczenie:„wprowadzenie dekretu w życie może oznaczać rozpoczęcie wojny przeciwko własnemu narodowi, śmierć tysięcy ludzi. To podzieli  i zniszczy Ukrainę jako suwerenne i niezależne państwo” - czytamy w piśmie.

PAP/asop/iz/bk

Zobacz galerię: dzień na zdjęciach >>>

''