Sąd w Kijowie wycofał zarzuty wobec Dmytro Bułatowa. Mężczyzna w ciągu kilku najbliższych godzin chce opuścić Ukrainę.
Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>
Jego wyjazd udało się załatwić dzięki negocjacjom, w których brali udział unijni dyplomaci oraz biznesmen i opozycyjny polityk Petro Poroszenko.
Rozmowy były prowadzone w napiętej atmosferze, ponieważ do kliniki, w której przebywał Dmytro Bułatow przyjechali śledczy, chcąc wręczyć mu powiadomienia o wszczęciu postępowania karnego dotyczącego organizacji zamieszek i nałożenia aresztu domowego. Towarzyszyły im trzy autobusy oddziałów specjalnych Berkut. Po kilkugodzinnych negocjacjach jeden z kijowskich sądów unieważnił decyzję o areszcie i zamknął sprawę.
36-letni Dmytro Bułatow był jednym z liderów Auto-Majdanu, czyli grupy osób wykorzystujących w antyrządowych protestach własne samochody. Pod koniec stycznia został porwany. Przez 8 dni torturowano go. W ten czwartek został wypuszczony. Całe ciało miał pokryte ranami. Mężczyzna twierdzi, że ma obcięty fragment ucha oraz ślady po gwoździach w dłoniach.
"Ma rany na całym ciele">>>
Ukraiński minister spraw zagranicznych Leonid Kożara, w wywiadzie dla katarskiej telewizji Al-Dżazira, zaprzeczył doniesieniom, że Bułatow był torturowany. Podkreślił, że śledztwo w tej sprawie jest w toku. - Fizycznie ten mężczyzna jest w dobrej formie, ma jedynie zadrapanie na policzku - stwierdził szef ukraińskiej dyplomacji.
Jeszcze w piątek wieczorem MSW wysłało list gończy za liderem Auto-Majdanów. Oprócz Bułatowa poszukiwany był także syn opozycjonisty Anatolija Hrycenki, Ołeksij oraz Serhij Koba. Wszyscy są oskarżeni o organizację zamieszek. Koba - jest gdzieś na terenie Unii Europejskiej. Przed milicją ukrywa się też Hrycenko.
Pierwsza akcja Auto-Majdanu odbyła się pod koniec listopada, po tym jak milicja i Berkut brutalnie rozprawili się z protestującymi studentami. Najliczniejszy był wyjazd do Nowych Piotrowców pod Kijowem, gdzie jest rezydencja prezydenta Wiktora Janukowycza „Międzygórze”. Wzięło w nim udział kilkaset samochodów. Później co najmniej kilkunastu uczestników tego protestu w wyniku procesów sądowych, na podstawie wątpliwych dowodów, straciło swoje prawa jazdy na kilka miesięcy.
Wielokrotnie nieznani sprawcy niszczyli też samochody aktywistów Auto-Majdanu.
Płoną samochody przeciwników władz>>>
IAR/PAP/asop
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>