Decyzja izraelskiego parlamentu wywołała liczne protesty, nie tylko w Izraelu ale i w środowiskach ortodoksów żydowskich w USA.
Od czasu powstania Izraela w 1948 roku do armii zaciągani są niemal wszyscy młodzi ludzie z wyjątkiem ultra-ortodoksyjnych Żydów. Wszystko po to, by mogli oni całkowicie poświęcić się studiowaniu religii. Przed laty ultra-ortodoksów, określanych jako "haredi", było w Izraelu zaledwie 400, ale teraz stanowią oni 10 procent społeczeństwa. W dodatku, często są bezrobotni i stanowią coraz poważniejsze obciążenie dla budżetu państwa.
Ostatecznie izraelski Kneset przeważającą większością, choć przy bojkocie opozycji, przegłosował zaciąganie ultra-ortodoksów do armii. - To będzie proces, bo stopniowo coraz więcej z nich będzie wcielanych do wojska i zacznie pracować - tłumaczy deputowany Dov Lippman. Decyzja wejdzie w życie za trzy lata.
Zarówno plany zmian w armii jak i sama decyzja Knesetu wywołały masowe protesty "haredi". Uważają oni, że służba w wojsku nie pozwoli im na studia religijne.
Dwa lata temu izraelski Sąd Najwyższy orzekł, że zwalnianie ultra-ortodoksów ze służby w wojsku jest niezgodne z konstytucją.
IAR W. Cegielski/ mc
![''](/302a92b5-bcdf-4e88-b049-852256d73698.file)