Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Katarzyna Karaś 24.03.2014

Poszukiwania zaginionego samolotu. "Boeing wpadł do Oceanu Indyjskiego"

Najib Tun Razak poinformował, że rodziny uczestników lotu MH370 zostały już powiadomione o tragedii.
Premier Malezji Najib Tun RazakPremier Malezji Najib Tun RazakPAP/EPA/AHMAD YUSNI
Galeria Posłuchaj
  • Poszukiwany boeing malezyjskich linii lotniczych spadł do Oceanu Indyjskiego. Relacja Tomasza Sajewicza z Pekinu (IAR)
Czytaj także

Szef malezyjskiego rządu powiedział, że w wyniku przeprowadzonych analiz, eksperci ustalili, że zaginiony samolot Malaysia Airlines "poleciał wzdłuż korytarza południowego, a jego ostatnią pozycją, była pozycja na środku Oceanu Indyjskiego, na zachód od australijskiego miasta Perth".
- To lokalizacja bardzo odległa od wszelkich możliwych lądowisk dlatego też, z głębokim smutkiem i żalem, muszę poinformować, że zgodnie z nowymi danymi lot MH370 zakończył się w Oceanie Indyjskim - oświadczył.
Premier Malezji podkreślił, że analiza danych satelitarnych, która umożliwiła dojście do tych wniosków, była "bezprecedensowa". Brytyjska agencja badania wypadków lotniczych (AAIB) przekazała, że operator satelitarny Inmarsat, który wcześniej dostarczył dane satelitarne sugerujące dwa możliwe korytarze lotu, dokonał kolejnych obliczeń, a nowy typ analizy "nie był wykorzystywany wcześniej w dochodzeniach tego rodzaju".
Najib Tun Razak zadeklarował, że więcej informacji poda na wtorkowej konferencji.
Reakcja rodzin uczestników lotu
Dramatyczne sceny rozegrały się w pekińskim hotelu Lido, gdzie od ponad dwóch tygodni rodziny pasażerów zaginionego boeinga czekały na informacje o najbliższych. Po konferencji malezyjskiego premiera, wiele osób wymagało pomocy medycznej. Przed kamerami stacji telewizyjnych, część pogrążonych w bólu rodzin winą za tragedię obarczyła władze Malezji.
Rodziny pasażerów zgromadzone w Kuala Lumpur mają we wtorek zostać przetransportowane do Perth. To miasto położone najbliżej rejonu, gdzie rozbił się Boeing 777. Linie Malaysia Airlines zapowiedziały wcześniej, że na miejsce katastrofy sprowadzą po pięciu członków rodzin każdego z pasażerów.
Zniknął z radarów
Boeing 777 należący do Malaysia Airlines wyleciał do Pekinu ze stolicy Malezji Kuala Lumpur w sobotę, 8 marca. Godzinę po starcie zniknął z cywilnych radarów nad Morzem Południowochińskim między Malezją a Wietnamem. Mimo zlokalizowania na morzu plam paliwa, nie odnaleziono śladów maszyny. Samolot nie wysłał sygnału SOS. Na pokładzie było 239 osób, w tym ponad 150 Chińczyków.
W czwartek australijscy eksperci poinformowali, że analizując zdjęcia satelitarne odkryli dwa duże obiekty unoszące się na wodzie w południowej części Oceanu Indyjskiego, ok. 2600 km na południowy zachód od Perth. Ich zdaniem mogą to być szczątki zaginionego Boeinga 777. Na poszukiwania wysłano kilka jednostek pływających i śmigłowce.
x-news.pl, CNN
Zdjęcia są niewyraźne
Eksperci z Australijskiej Agencji Bezpieczeństwa Morskiego (AMSA) zastrzegają, że zdjęcia satelitarne obu obiektów są niewyraźne. Na razie udało się ustalić, że są one dużych rozmiarów - jeden ma ok. 24 metrów długości, drugi jest trochę mniejszy. Według AMSA w pobliżu mogą znajdować się także inne obiekty.
John Young z AMSA ostrzegł, że akcja poszukiwawcza będzie utrudniona ze względu na złą widoczność. Według niego ocean na wskazanym obszarze, gdzie przebiega ważny szlak transportowy, ma kilka tysięcy metrów głębokości.
Young zaznaczył też, że tajemnicze obiekty mogą okazać się np. szczątkami jednego z wielu kontenerów, które często spadają z pokładów frachtowców pływających na tej trasie. - Powstrzymamy się od wydawania sądów do czasu zbadania tych obiektów z bliska - powiedział ekspert.

PAP/EPA/DANIEL
PAP/EPA/DANIEL MUNOZ

Załoga celowo zmieniła kurs?

Publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski ocenił, że trzeba jeszcze poczekać na potwierdzenie odkrycia Australijczyków. Jednak jeśli doniesienia okażą się prawdą, może to - według niego - uprawdopodobniać tezę o porwaniu samolotu przez załogę. - Jeśli ten samolot faktycznie znalazł się w opisywanym przez najnowsze doniesienia rejonie, to może potwierdzać jedną z krążących hipotez, że załoga celowo zmieniła kurs i znalazła się w strefie, gdzie ten samolot znaleźć się nie powinien - stwierdził.

Publicysta lotniczy podkreślił, że odpowiedź na pytanie, co się stało z maszyną dadzą czarne skrzynki. Dodał, że jeśli samolot spadł do wody, zawsze będą jakieś ślady. - Bez względu na to, jak maszyna wpadnie do wody, na powierzchni pozostają części, które mają własną pływalność: skrzydła, kamizelki ratunkowe, czy chociażby butelki po napojach. To zawsze sugeruje miejsce upadku. Jeśli nie ma tam potężnych prądów, to w tym miejscu należy szukać czarnych skrzynek - wyjaśnił.

Białoszewski zaznaczył, że czarne skrzynki emitują sygnały lokalizacyjne przez około 30 dni. W tym czasie najłatwiej je znaleźć nawet na dnie oceanu. - Dzisiejsza technika pozwala schodzić ludziom, czy aparatom na dość duże głębokości. Przy wielkiej determinacji i przy odpowiednim nagromadzeniu potencjału z każdej głębokości można te skrzynki wydobyć - uważa.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
IAR, PAP, kk