Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Beata Krowicka 06.04.2014

Separatyści zajmują budynki administracji na wschodzie Ukrainy. "Chcemy Rosji i Stalina"

Zamieszki w Ługańsku, Doniecku i Charkowie na wschodzie Ukrainy. Prorosyjscy manifestanci zajmują budynki administracyjne. Domagają się dołączenia Ukrainy do Rosji, a także zwolnienia liderów manifestacji.

Dwie osoby zostały ranne, gdy prorosyjscy separatyści wdarli się w niedzielę do siedziby Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Ługańsku na wschodzie kraju. Tłum wyważył drzwi i wybijał cegłami okna na pierwszym piętrze - poinformował portal "Wostocznyj Wiariant".

Manifestanci rzucali dużymi cegłami. Ktoś użył granatów dymnych, z budynku wydobywa się dym - podaje portal.
Dwie osoby zostały poszkodowane - kobieta ma rozbitą głowę, jeden z milicjantów został wyniesiony na noszach, nie wiadomo, jakie odniósł obrażenia.
"Wostocznyj Wiariant" podaje też, że przed budynkiem SBU eksplodują race i granaty dymne.
Według rosyjskiej agencji ITAR-TASS około tysiąca osób pikietuje siedzibę SBU, domagając się uwolnienia lidera organizacji znanej jako "Ługańska Gwardia" Aleksandra Charitonowa. Tłum skanduje "Uwolnić aktywistów!" i "Hańba SBU!".

Zamieszki w Charkowie
Do starć doszło także podczas wieców w Charkowie, gdzie wybuchła bijatyka między prorosyjskimi manifestantami i - jak się przypuszcza - działaczami "Prawego Sektora" - poinformowała agencja Interfax-Ukraina.

W mieście tym na placu Wolności kilka tysięcy osób wzięło udział w dwóch różnych: prorosyjskim na rzecz zabitych w starciach milicjantów oraz na rzecz przystąpienia do Unii Celnej Białorusi, Rosji i Kazachstanu.
Przed pomnikiem Szewczenki odbyła się natomiast demonstracja i koncert rockowy na rzecz integralności terytorialnej Ukrainy, a także akcja, podczas której można było wziąć udział w zbiorowym układaniu z puzzli mapy Charkowa na tle flagi Ukrainy.

Rosyjskie flagi w Doniecku

Około dwóch tysięcy osób wzięło w niedzielę udział w separatystycznym wiecu w Doniecku na wschodzie Ukrainy.

Demonstranci w Doniecku zebrali się na placu Lenina pod flagami Rosji. Domagali się federalizacji Ukrainy. Przedstawiciele ruchu Rosyjski Blok apelowali o bojkot przedterminowych wyborów prezydenckich, zaplanowanych na 25 maja. Skandowano: "Chcemy Rosji i Stalina".

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Uczestnicy demonstracji wyrażali też poparcie dla przedstawicieli Berkutu, zatrzymanych przez ukraińskie służby specjalne w związku z podejrzeniem udziału w masowych zabójstwach podczas protestów w Kijowie.

Kalendarium zdarzeń na Ukrainie >>>

Jak poinformowała agencja Interfax-Ukraina, grupa separatystów wdarła się do siedziby administracji obwodowej w Doniecku. Nad wejściem do budynku wywieszono flagi Rosji.

Ukraińcy nie chcą podziału, ale separatyści znów dają o sobie znać [relacja] >>>
Około 50-osobowa grupa zdołała się wedrzeć do środka, mimo że budynek był strzeżony przez milicję. Napastnicy starli się z funkcjonariuszami i wyrwali im kilka tarcz - pisze agencja Unian.

Demonstranci wywiesili też transparent z napisem "Republika Doniecka!". Siedzibę administracji nadal otacza kilkusetosobowy tłum, a milicja, w liczbie około 500 funkcjonariuszy, która początkowo nie interweniowała, sprowadziła na miejsce armatki wodne, ale ich nie użyła.
Według internetowej agencji "Ostrow" z Doniecka na terenie budynku jest około 200 ludzi, którym inni separatyści dostarczyli już żywność i wodę.
Rosyjska agencja ITAR-TASS podaje, że manifestanci w Doniecku wezwali do utworzenia "rady narodowej" obwodu donieckiego. - Będziemy tu stać choćby dobę. 7 marca odbędzie się tu zebranie albo zjazd, na który przyjedzie po jednym przedstawicielu z każdego miasta. Powinni też przyjechać przedstawiciele innych obwodów - ługańskiego i chersońskiego - zapowiedzieli demonstranci.

Wszystkie te trzy obwody znajdują się na wschodzie Ukrainy; ługański i doniecki graniczą z Rosją, a chersoński przylega do Krymu.

Demonstranci wydali rezolucję, w której domagają się zwołania nadzwyczajnej rady obwodowej Doniecka i podjęcia przez nią decyzji o przeprowadzeniu referendum w sprawie przyłączenia obwodu do Rosji - podała internetowa gazeta "Ukraińska prawda".

Są to pierwsze tak agresywne demonstracje od połowy marca. Sytuacja na Wschodzie uspokoiła się po zatrzymaniu prorosyjskich liderów. Według władz, w organizację manifestacji zaangażowani są obywatele Rosji. Moskwie zależy na destabilizacji sytuacji, aby storpedować organizację wyborów prezydenckich pod koniec maja.

Ukraińcy przeciw federalizacji

Według sondażu Międzynarodowego Instytutu Republikańskiego większość, bo aż 64 proc., Ukraińców uważa, że Ukraina powinna pozostać państwem unitarnym, w którego składzie pozostaje Krym. Tylko 14 proc. opowiada się za federalizacją.

Zwolennicy państwa unitarnego przeważają liczebnie nad jego przeciwnikami nawet w obwodach na wschodzie i południu kraju. Na południu opowiada się za taką formą państwowości 44 proc. respondentów (za federacją 22 proc.), a na wschodzie 45 proc. (za federacją 26 proc.). W zachodnich i centralnych obwodach idea federalizacji ma bardzo niskie poparcie - odpowiednio 3 i 6 proc.

"Idea zniszczenia Ukrainy"

Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk wypowiedział się w piątek kategorycznie przeciwko federalizacji państwa. - Rosyjska idea federalizacji to idea zniszczenia Ukrainy. Jesteśmy wdzięczni Rosjanom za rady, ale niech zrobią porządek z własną federalizacją - oświadczył.

Federalizacji Ukrainy chce Kreml. - Jeśli obecne władze w Kijowie będą obstawać przy odrzucaniu idei delegowania pełnomocnictw regionom - a jesteśmy przekonani, że można to zrobić skutecznie tylko poprzez federalizację - jeśli Rosjanie i język rosyjski będą wciąż ignorowane, to sądzę, że nic nie wyjdzie z reformy konstytucyjnej na Ukrainie, która w jakiejś postaci już się jakby zaczęła - powiedział minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow.

PAP, IAR, bk