Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Klaudia Hatała 07.05.2014

Chaos po karambolu na S8? Arłukowicz zleca kontrolę służb ratunkowych

Rzecznik FALCK Aleksander Hepner przyznaje, że na miejscu sobotniego wypadku w Kowiesach panował chaos wśród służb ratunkowych.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną wypadku były trudne warunki pogodoweZe wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną wypadku były trudne warunki pogodowePAP/Grzegorz Michałowski
Galeria Posłuchaj
  • Rzecznik zespołu ratowników Falck Aleksander Hepner o akcji ratunkowej na S8 (IAR)
Czytaj także

Aleksander Hepner w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową wyjaśnia, że ratownicy firmy, której karetka była na miejscu zdarzenia jako czwarta, rozpoczęli segregację rannych. To zwykle pierwsza czynność na miejscu wypadku, w którym jest wielu rannych z obrażeniami o różnej ciężkości. Jego słowa są potwierdzeniem doniesień medialnych w tej sprawie.

Aleksander Hepner mówi też, że karetka FALCK przyjechała po to, by zabrać i przetransportować pacjenta, a okazało się, że trzeba na miejscu ratować ludzi.

Arłukowicz: będzie kontrola

Minister zdrowia zapowiedział na Twitterze kontrolę akcji w Kowiesach. "Zleciłem kompleksową kontrolę działań medycznych służb ratunkowych przy wypadku na S8" - napisał Bartosz Arłukowicz.

Wypadek miał miejsce z soboty na niedzielę w miejscowości Kowiesy na pasie w kierunku Wrocławia. Na drodze panowała wówczas gęsta mgła. W karambolu brało udział 11 samochodów, w tym dwa tiry. W wypadku zginęły trzy osoby, w tym małe dziecko, podróżujące subaru na czeskich numerach rejestracyjnych. Pomocy medycznej udzielono 25 rannym osobom. Dziewięcioro z nich trafiło do szpitali

<<<Łódzkie: karambol na S8. 3 osoby nie żyją, 25 rannych>>>

Nagrania dyspozytorów

Także dzienniklodzki.pl informuje, że z nagrań rozmów pomiędzy dyspozytorami pogotowia ratunkowego w Łodzi, Rawie Mazowieckiej i Grodzisku Mazowieckim oraz Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Łodzi, wyłania się chaos panujący w czasie akcji ratunkowej.

Mimo, iż zgłoszenie o wypadku wpłynęło do Centrum Powiadamiania Ratunkowego (CPR) w Łodzi o godz. 23.27, pierwsza karetka pojawiła się na miejscu dopiero o godz. 23.57 - podaje dzienniklodzki.pl

Następnie, według portalu, na miejsce przyjechały dwa zespoły specjalistyczne - z Rawy Mazowieckiej i ze Skierniewic (ambulans łódzkiego pogotowia). Lekarz z łódzkiej karetki przekazał informację, że nie potrzeba już na miejscu więcej karetek. W związku z tą informacją dyspozytor z Łodzi godzi się na zawrócenie karetki Falcka z Żyrardowa.

Na miejsce dojeżdża jeszcze zespół z Lipiec Reymontowskich. Później lekarz z łódzkiej karetki informuje dyspozytora, że na miejscu potrzebne są dodatkowe karetki. Dyspozytor z Łodzi prosi Falck o pomoc. Na miejsce wysyłana jest karetka z Mszczonowa. Ratownicy dojeżdżają ponad półtorej godziny po pierwszym zgłoszeniu o wypadku - podaje dzienniklodzki.pl

Godzinę czekali na pomoc?

- Działaliśmy zgodnie z obowiązującymi procedurami. Niestety problemy z koordynacją działań na miejscu wynikały głównie z błędnych informacji zwrotnych, jakie otrzymywał nasz dyspozytor w Łodzi - mówi portalowi Danuta Szymczykiewicz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji ratownictwa Medycznego w Łodzi.

- System może i jest świetnie wyposażony. Nasz sprzęt nie odbiega od norm europejskich czy nawet światowych. Jednak ciągle brakuje nam szkoleń i wspólnych ćwiczeń. Konkludując, zdarzenie to powinno być pobudką do poważnej dyskusji o lukach systemu ratownictwa medycznego w Polsce - mówi dziennikilodzkiemu.pl dr Przemysław Guła, ekspert w dziedzinie medycyny katastrof, ratownik TOPR, współzałożyciel Krakowskiego Instytutu Ratownictwa Medycznego.

TVN24/x-news

Zarzuty dla kierowcy TIR-a

Po wypadku zatrzymano 28-letniego obywatela Białorusi - kierowcę TIR-a, który jako ostatni uderzył w samochody biorące udział w karambolu. Mężczyzna był trzeźwy, podobnie jak pozostali kierowcy, ale z odczytu tachografu wynikało, że jechał z prędkością ok. 95 km na godzinę. Tymczasem gęsta mgła ograniczała widoczność zaledwie do kilku metrów.

Jak podał we wtorek rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania, Prokuratura w Rawie Mazowieckiej przedstawiała kierowcy zarzut spowodowania wypadku drogowego, w wyniku którego wielu złamań doznała pasażerka samochodu renault trafic. Mężczyźnie grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności.

28-latek chce dobrowolnie poddać się karze 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, 4 tys. złotych nawiązki i trzyletniemu zakazowi prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. O ostatecznej karze zdecyduje sąd. Po przesłuchaniu śledczy zastosowali wobec niego kaucję w wysokości 7 tys. zł.

- Na obecnym etapie śledztwa nie udało się wykazać, by uderzenie przez kierowcę TIR-a doprowadziło do powstania innych skutków, zwłaszcza śmierci trójki osób jadących subaru. Zgodnie ze wstępną opinią biegłego niewykluczone, że zginęli oni w związku z uderzeniem w tył TIR-a, który stał przed nimi - wyjaśnił Kopania.

Prokuratura bada okoliczności karambolu i nie wyklucza, że kolejne osoby usłyszą zarzuty w tej sprawie.

IAR,PAP,dzienniklodzki.pl,kh