Według internetowego dziennika "The Times of Israel", ugrupowanie występujące pod nazwą Zwolennicy Islamskiego Państwa w Bait al-Maqdis (Domu Jerozolimskim) przyznało się we wtorek na znanej islamistycznej stronie internetowej do uprowadzenia 12 czerwca, a następnie zabójstwa nastolatków, a także do prowadzenia ostrzału rakietowego Izraela ze Strefy Gazy.
Członkowie Bait al Maqdis są wrogo nastawieni do głównych ugrupowań palestyńskich, Fatahu prezydenta Mahmuda Abbasa i Hamasu, rządzącego w Strefie Gazy. Twierdzą, że przywódcy tych formacji "sprzedali religię i zdradzili ją na rzecz polityki".
Do porwania młodych Izraelczyków przyznały się już co najmniej trzy dżihadystowskie ugrupowania. Jednak władze izraelskie nie dają wiary tym twierdzeniom i wskazują jako sprawcę Hamas. Przedstawiciele tego ugrupowania twierdzą, że nie mają żadnych informacji dotyczących uprowadzenia i zabójstwa nastolatków.
Źródło: CNN Newsource/x-news
Tymczasem izraelska policja mobilizuje siły przed pogrzebem 17-letniego Palestyńczyka. Chłopak został zamordowany prawdopodobnie w odwecie za śmierć trójki młodych Izraelczyków. Zabójstwo nastolatka doprowadziło do całonocnych starć z policją we wschodniej Jerozolimie i do zatrzymania kilkudziesięciu osób.
Z kolei przy granicy ze Strefą Gazy izraelska armia mobilizuje rezerwistów. Od kilku dni z Gazy na Izrael nieprzerwanie lecą palestyńskie rakiety, a izraelskie lotnictwo bombarduje pozycje Hamasu. - Na szczęście w tym ostrzale nie ma ofiar, ale istnieje ryzyko dalszej eskalacji, jeśli ktoś zginie po stronie izraelskiej. Jeszcze jest czas na uspokojenie tej sytuacji - podkreśla były korespondent Polskiego Radia w Izraelu Jarosław Kociszewski.
Wśród izraelskiej i palestyńskiej młodzieży niezwykle wzrósł poziom wzajemnej nienawiści. Internet pełen jest obraźliwych haseł i zdjęć, nawołujących do rozlewu krwi. W środę na jednej z głównych ulic w Jerozolimie izraelska młodzież domagała się "rzezi na Arabach". Z kolei w izraelskim mieście Sderot, na które spadły palestyńskie rakiety, mieszkańcy wyszli na ulice i żądali izraelskiej interwencji zbrojnej w Gazie.
Władze Izraela od kilku dni wzywają do spokoju. Dziennik "Haaretz" cytuje anonimowego, wysoko postawionego przedstawiciela izraelskiej armii, który twierdzi, że władze za wszelką cenę chcą uniknąć wybuchu konfliktu i nie mają zamiaru bombardować Strefy Gazy.
IAR/PAP/aj